wtorek, 11 marca 2014

Wartburg 353 Szczecin 1996



   Wartburg 353 w pełnej formie. Czeka na nową przygodę.
W Szczecinie ma powstać   sklep „Jackpot & Cottonfield” , trzeba go tylko zbudować. Dwa tygodnie na przebudowę mam spędzić w Szczecinie nadzorując wykonanie prac.  Maciek, mój nieżyjący już dziś przyjaciel, organizuje roboty.   Ze względu na sentyment do Wartburgów, (sam posiadał podobnego niedawno) decyduje się jechać ze mną moim „Piotrusiem’ do Szczecina. Podróż trwa długo, nie było jeszcze autostrady A-2, ale jedzie się nam miło, palimy fajki i słuchamy radia.
    Przed samym Szczecinem natrafiamy na roboty drogowe. Korek spowodowany ograniczeniem do jednego pasa ruchu powoduje, że stoimy i z niepokojem spoglądamy na rosnący wskaźnik  temperatury. Przemieszczanie się po 5-10 m na pierwszym biegu jest mordercze dla silnika. Nie można zjechać w bok, posuwamy się w pojedynczej kolumnie, nie można skręcić, ani stanąć na chwilę. AUUUUUU odezwał się Duch. Wskazówka temperatury powoli wchodzi na czerwone pole. Jestem zaniepokojony, Maciek uspokaja, że przecież już widać koniec korka. 
Wyjeżdżamy nareszcie na szeroką dwupasmową drogę i wtedy spod maski zaczynają wydobywać się kłęby pary.  Z rury wydechowej też, co świadczy o przerwaniu uszczelki pod głowicą. Maciek wzywa taksówkę (mamy już pierwsze komórki) i jedzie na umówione spotkanie, a ja szukam pomocy. Nieoczekiwanie, po przejściu 100 m natykam się na reklamę warsztatu, który jest tuż obok. Ściągamy do niego mój samochód
 i ustalamy zakres robót zmierzających do usunięcia awarii.
   Uszczelka pod głowicą przerwana na bank, trzeba jeszcze przeszlifować płaszczyznę głowicy, co trzeba zrobić gdzieś indziej i może to długo potrwać. No trudno, zgadzam się i czekam przeglądając „Twoje Imperium” . Jestem jedynym klientem, jest ok godz. 15 i właściciel prosi mnie, abym z nim poszedł na zaplecze.  Tam okazuje się, że ma właśnie dzisiaj imieniny i urządza imprezkę dla załogi.
Jest mi niezmiernie miło, że mnie też zaprosili. Na początek szampan. Zaraz potem wódka. Odmawiam z początku, ale Leszek obiecuje podwózkę do hotelu. Niepokoję się o samochód, ale pracownicy montują głowicę i mogę nazajutrz odebrać  naprawiony wóz. Cena za naprawę nie jest zbyt wysoka, staram się ją jeszcze obniżyć pijąc trunki i zjadając tort.
Docieram w końcu do hotelu Neptun, następnego dnia odbieram naprawiony samochód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz