niedziela, 22 grudnia 2013

MOWA OJCZYSTA



   Przyszedł do pracy punktualnie. Zdjął podniszczoną kurtkę kanadyjkę i założył służbowe japonki. Wyciągnął ostrą jak brzytwa finkę i grubo posmarował masłem świeżą angielkę.
- Dobrze, że szwajcar na portierni mi jej nie zabrał – pomyślał pogodnie.

ZDJĘCIA



"Adoracja św. Mikołajka Nadmorskiego"
Moja Babcia i Dziadek na wczasach w Mielnie ok.1975 r.

FAJKA



Grudniowy wieczór nad Bałtykiem
Zmarznięty piasek czuję dotykiem
Stóp bosych, co mielą Mielna plażę.
O ciepłych Gąskach w duchu marzę,

SONETY BIUROWE

SONET I


Biuro spowite w głuchej ciszy,
Kawowy opar się unosi,
Za oknem facet trawę kosi,
Jedyny dźwięk lecący w uszy.

KRAKA KOPIEC MOŻE DOPIEC



Omyty burzą, co w dal odeszła
Przede mną kopiec wyniosły
Pradęby dawniej tu rosły
Dziś górka pozostała niezła

CHORWACKA KOLACJA




   Wieczorem idziemy na kolację do gospodarzy. Założyłem nawet koszulę, ale kołnierzyk obciera mi opaloną szyję. Po kilku ruchach mam ślady na szyi, jakby dopiero co żona próbowała mnie udusić sznurem od bielizny. Svjetana jeszcze nie ma, bo obrabia winnicę. Zjawia się po chwili  i zasiada za stołem jak prawdziwy chorwacki maczo, w podkoszulce na ramiączka. Nieogolona gęba upodabnia go do archetypicznego bohatera filmów o jugosłowiańskich partyzantach. Odstawia do kąta kałacha, granaty odkłada na paterę z owocami.

PODRÓŻ DO WNĘTRZA NOSA

    Do planowego pobytu w szpitalu trzeba się bardzo dobrze przygotować. Nie należy lekceważyć wielorakich aspektów życia we współczesnej quasi-kapitalistycznej rzeczywistości.
Ja do zabiegu prostowania przegrody nosa i oczyszczania zatok przygotowywałem się 8 miesięcy, a i to 
mało, jak myślę.

czwartek, 19 grudnia 2013

GALINDIA - MAZURSKI EDEN

CZERWIEC 2013 MAZURSKI EDEN (NAUTICA 1000)
Po wypiciu porannej kawy w tawernie „Pod złamanym pagajem” wyruszyliśmy z Mikołajek do Rucianego. Upał gęstniał z minuty na minutę. Wychyliliśmy się na Śniardwy, by zobaczyć ten ogrom wody i powietrza, a potem wróciliśmy na Bełdany. Minęliśmy Wierzbę, gdzie jest przeprawa promowa i powoli płynęliśmy w gęstym powietrzu południa. Przed dziobem woda się dziwnie zmarszczyła i powietrze zadrżało. W głowach jakiś mąt się zrobił i nagle zaczęliśmy MOŁWIĆ POLSZCZĄ: