piątek, 7 marca 2014

Powrót z wakacjii III cz.2

   Męczyłem rozrusznikiem i męczyłem, aż w końcu niechętnie silnik zaskoczył.
Ale kichał i kompletnie nie miał mocy – ledwo podjechaliśmy pod tę górkę i pokonaliśmy feralne rondko.
Zatrzymaliśmy się na parkingu i zacząłem szukać mechanika. Deszcz lał równo.
Po dwóch godzinach byłem zupełnie mokry, ale znalazłem warsztat. Nie budził on zaufania, bo zamiast dachu miał na murach rozpiętą folię, a facjata mechanika zdradzała skłonność do wody ognistej. Ale zgodził się pomóc, wspierał go umorusany wyrostek, który w końcu okazał się jego trzydziestoletnią córką ( !).
Deszcz przestał padać i żona z synem poszli oglądać rekonstrukcję bitwy z czasów napoleońskich przy zdobywaniu twierdzy kłodzkiej.
DSCN7611.JPG
Tomek znudzony kolejną godziną spędzoną w Kłodzku
100_1250.JPG
Parada wojsk - na chwilę wyjrzało słońce
Ja zostałem, żeby patrzeć mechanikowi na ręce, bo to bardzo pomaga w naprawach. Przerwała się uszczelka pod pokrywą popychaczy zaworów i świece pływały w oleju. O nowej uszczelce można było tylko pomarzyć (święto), więc poszedł w ruch silikon wysokotemperaturowy. Ale iskra powrócić nie chciała. Znowu zwarcie w skrzynce bezpieczników, przez ten cholerny deszcz. (patrz opowieść POWRÓT Z MAZUR II)
Wróciła rodzina ze spaceru, iskra nie. Dobra, nie ma, to nie ma. Zaczęliśmy się przepakowywać, żeby udać się na dworzec PKP. Nazajutrz trzeba iść do pracy, a tu zrobiło się popołudnie.
Mechanik bezradnie rozkładał ręce, zgodził się w końcu, żeby samochód został u niego przez najbliższy tydzień. Wsiadłem ostatni raz do kabiny i tak dla formalności przekręciłem kluczyk.
Co się stało później? Czy do dzisiaj jesteśmy w Kłodzku? jesli nie , to co było następnym ciosem  podstępnego losu? CD już jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz