sobota, 15 lutego 2014

Mediolan-Rzym, Czy to właściwy pociąg? (odc.11)

ŚRODA 28.08.2013 RZYM
Zjadamy śniadanie wliczone w cenę noclegu, w barze na placu Vittorio Emanuela II.

Bardzo dobre cappuccino i świeżutka drożdżówka. Jedziemy metrem do Watykanu, bo mamy wykupione przez internet bilety do muzeum i nie musimy stać w kilometrowej kolejce.
Wchodzimy ok. 10, wychodzimy po 4,5 godzinach z obłędem w oku i uchodzonymi nogami.
Muzeum świetne, niezwykła ilość eksponatów, kilometry korytarzy i tysiące ludzi.
watyk1.JPG
watyk2.JPG
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 525 x 700)laookon.JPG
dyskob.JPG

Ale najciekawsze zdarzenie obserwowaliśmy na dziedzińcu. Były to zmagania japońskiej matki ze swoim nastoletnim synem. Synek miał chyba ADHD, bo biegał, potrącał ludzi i ochlapywał ich wodą z fontanny. Nie pomagały prośby matki, by się uspokoił. W końcu doszło do zwarcia. Matka stosując chwyty japońskiej sztuki walki, wykręciła gówniarzowi rękę, powaliła na ziemię i przydusiła kimonem. Ten ryczał wniebogłosy, co sprowadziło strażnika muzeum, który chciał sprawdzić kogo zarzynają. Niestety podszedł za blisko wierzgającego chłopca i oberwał mocnego kopniaka w goleń. Teraz wrzeszczał i on, a turyści bili brawo matce i robili zdjęcia. Jedno mnie cieszyło, że ta żenada nie była spowodowana przez Polaków. Burza z rzęsistym deszczem zakończyła to widowisko plenerowe.
dziedz_wat.JPG
Tu rozegra się walka w stylu japońskim

    Rozdzielamy się: Tomek idzie zobaczyć Muzeum Sztuki Nowoczesnej, a my do bazyliki Św. Piotra. Kolejka do wejścia zawija aż na początek placu, ale szybko idzie. Po godzinie jesteśmy w środku, niestety, pół kościoła jest wyłączone ze zwiedzania, bo odbywa się jakaś uroczystość. Pozostałe pół zostaje obfotografowane przez moją żonę i muszę ją w końcu wyciągać siłą.
    Jedziemy metrem do przystanku Circus Maximus, bo chcemy zwiedzić termy Karakalli.
Termy Karakalli to było takie starożytne SPA. Kąpiele, masaże i odpoczynek od upału w otoczeniu zieleni i dzieł sztuki. Można było pogadać z przyjaciółmi, poczytać książki (zwoje pergaminów) z tutejszej biblioteki , a i wypić i przekąsić.
karak1.JPG
Tak to mniej więcej wyglądało
karak2.JPG
Tak wygląda dziś

Dzwoni Tomek, że już ma dość. My też, więc zbieramy się do powrotu.
Do hotelu docieramy równo z Tomkiem – cóż za piekielna synchronizacja i precyzja!
Padamy na łóżka i z lubością wyciągamy zmęczone kopyta. Odpoczywamy godzinkę i zbieramy się na pożegnalną, zaplanowaną już wczoraj, kolację. Niestety Ewa odmawia uczestnictwa i zostaje sama z butelką chłodnego białego wytrawnego wina, w pozie rzymskiej. Czyta zwój z serii Harlekin.
etrusk.JPG
Ewa, kiedy jest zmęczona, wygląda jakby była z kamienia.
A my idziemy 50 minut na Zatybrze, gdzie zasiadamy do kolacji. Patron przynosi nam wino i biegnie na drugą stronę uliczki, by zamienić słowo ze swoimi starymi rodzicami. Rodzice siedzą na krzesełkach i na wszystko mają oko.
Kelner przynosi sztućce, a patron biegnie do rodziców.
Kelner przynosi zamówione dania, patron biegnie do rodziców.
Kelner przynosi rachunek, patron biegnie do rodziców.
Oj nabiegał się bidulek, ale cóż za szacunek i miłość synowska! A może miał biegunkę?
Wracamy znów 50 minut. Wieczorny spacer dobrze nam zrobi. Nie ma nic fajniejszego, niż spacer po Rzymie. Jutro ostatni dzień. Zobacz spacer: http://www.youtube.com/watch?v=0RDtpvMY-Qg
Nastepny odcinek http://jbogusiak.blogspot.com/2014/02/mediolan-rzym-czy-to-wasciwy-pociag_16.html

2 komentarze:

  1. A gdzie zdjęcia dzielnej japońskiej matki?????

    OdpowiedzUsuń
  2. Sytuacja była żenująca, nie chciałem dodatkowo jej powiększać, bo mam mały zoom.

    OdpowiedzUsuń