WTOREK 27.08.2013 ORVIETO – RZYM
Śniadanie w hotelu Etruria. Pojawiła się stara etruska kelnerka nalewająca kawę i
herbatę.
Zjedliśmy staroetruską szynkę, która po uwędzeniu i ususzeniu
wytrzymuje ponad 2 tys lat nie tracąc świeżości.
Na deser były małe
ciasteczka w kształcie etruskich grobowców.
W Ewy torbie zadomowiły się małe etruskie mrówki, które bezczelnie chciały się przejechać do Rzymu, a może i do Polski, kto wie?
Czas do odjazdu pociągu wykorzystaliśmy z Tomkiem, aby zwiedzić studnię di Patrizio.
Wjechaliśmy kolejką na płaskowyż, by potem zejść 62 m w głąb
studni. Pomysłowe rozwiązanie inżynierskie – dwie spiralnie biegnące
pochylnie, jedna nad drugą. Jedną schodziły osiołki z pustymi baniakami
na wodę, drugą wychodziły na górę. To samo rozwiązanie stosuje się
dzisiaj w niektórych parkingach wielopoziomowych.
Zeszliśmy na dół,
gdzie panował wilgotny chłód. A potem wróciliśmy na upalną górę, spoceni
jak te osły, by znowu zjechać kolejką prosto na dworzec kolejowy.
Podróż do Rzymu zajęła tylko godzinę i niedaleko od dworca Termini znaleźliśmy nasz hostel.
Ciemnoskóra
„Włoszka” wyjaśniła nam, że będziemy mieszkać dwie ulice dalej, gdzie
nas zaprowadziła. Pokój z łazienką w porządku, wspólna kuchnia z kawą i
herbatą. Telewizor co prawda nie działał, ale zapłaciliśmy mniej niż
było ustalone i to znacznie, bo 62 E za trzyosobowy pokój z łazienką, za
dwie noce!
Przyszła kolejna burza, co nawet dobrze się złożyło, bo odpoczęliśmy sobie przed wieczornym spacerem.
A spacer wyglądał tak: bazylika św. Jana na Lateranie (ze zwiedzaniem wnętrza)
, Koloseum,
punkt widokowy na Palatynie,
Circus Maximus (wielki stadion, gdzie rozgrywały się wyścigi rydwanów z widownią na 250 000 ludzi)
, kościół Sta Maria In Cosmedin ze słynnymi Ustami Prawdy,
most na Tybrze
i w końcu Zatybrze.
W jakimś przewodniku przeczytałem: Zatybrze – dzielnica,
gdzie za nieduże pieniądze można zjeść obfity posiłek w miłej rodzinnej
atmosferze. To prawda, ale tłumy były niesamowite, a w niektórych
lokalach długie kolejki oczekujących klientów.
Znaleźliśmy dla siebie miejsce i zjedliśmy nawet niezłą kolację, ale niezbyt tanią.
Wracaliśmy do domu przez plac Campidoglio, o niesamowitym
trapezowym kształcie (Pomysł Michała Anioła, by kształtem placu
zniwelować zbiegi perspektywiczne) i klimatycznym oświetleniem.
Ominęliśmy Fora Cesarskie
i Koloseum i jakoś, powłócząc ze zmęczenia nogami, dotarliśmy do hostelu.
Zobacz nastepny odcinek: http://jbogusiak.blogspot.com/2014/02/mediolan-rzym-czy-to-wasciwy-pociag.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz