sobota, 31 maja 2014

Młodzież na budowie.

Mam tu opowieść z placu budowy:

   Byłem wtedy potrzebującym grosza studentem, więc z radością przyjęliśmy z kolegą Grześkiem propozycję pracy przy budowie domu naszego wykładowcy. Robiliśmy różne rzeczy - posadzki betonowe, ocieplenie dachu, krycie dachu dachówką itp. 
   Tego dnia obrabiałem lukarnę, czyli okno na poddaszu, tzn obijałem na zakładkę zaimpregnowanymi deskami pionowe ścianki zewnętrzne. Wymagało to dużej precyzji wykonania, czyli mierzenia, docinania i pasowania każdej deseczki do nachylonego dachu. Z każdą deską chodziłem do piły tarczowej, która znajdowała się w dużym pomieszczeniu wewnątrz domu.
W tym samym czasie kolega robił coś innego, ale nasze drogi ciągle się krzyżowały. I jak to wśród młodych ludzi, poszturchiwaliśmy się dla żartu. Ja jemu sójkę w bok znienacka, za chwilę on mi "sprzedał" bodiczka w wąskich drzwiach. I tak nam czas upływał na niewybrednych kawałach robionych sobie nawzajem.
   Niosę sobie deseczkę, taką ze 40cm długości, żeby przyciąć precyzyjnie na pile. W drzwiach miga mi sylwetka ludzka, no i co robię bez chwili namysłu? 
Walę mocno trzymaną deseczką znikającą osobę w du..pę.
I nagle osoba odwraca się do mnie i widzę, że to nie Grzesiek, tylko jakiś obcy facet. Oczy ma wielkie jak talerze i masuje sobie pośladki. To hydraulik przyszedł umówić się na roboty. Krzyczał, wołał, ale pracująca piła zagłuszyła go skutecznie, więc wlazł aż do nas na poddasze.
Jest mi strasznie głupio. przepraszam gościa, ale Grzesiek się nie krępuje i rży leżąc na kupce trocin.
Jak hydraulik poszedł, to mogłem się w końcu wyśmiać i ja.

2 komentarze:

  1. A w czyim domu robiliśta ?

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, jak zamiescisz mojego bloga w polecanych linkach na Starych Garach (jak kiedyś obiecałaś) , to Ci powiem

    OdpowiedzUsuń