czwartek, 22 maja 2014

Wyspa Korczula, 2007 cz.5

6.08. PONIEDZIAŁEK
Dzień wypoczynkowy. Dłuuuugie spanie. Rozciągnięte w czasie śniadanie.... Kawa....
12.00-OK dosyć. W południe idziemy z Ewą nad morze. Pływam trochę obok skał, potem gadam z pół godziny z Polakami z Krakowa mieszkającymi na półwyspie. Następnie idziemy wzdłuż wybrzeża na przeciwną stronę zatoki Gradina i znajdujemy fajne miejsce z piaszczystym brzegiem i dnem.
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 1024 x 768)DSCN3503.JPG
Oczywiście kąpiemy się w nowym miejscu. Wracamy do domu po Tomka. Nasz syn docenia to miejsce - pływa, nurkuje, wreszcie do obciętej plastikowej butelki łapie jeżowca.
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 1024 x 768)DSCN3484.JPG
Obserwujemy jego zwyczaje i zachowanie. Przeprowadzamy serię eksperymentów i prób, próbując znależć odpowiedzi na pytania:
Czy jeżowiec wie, gdzie jest góra, gdzie dół i gdzie leży Polska?
Czy ma świadomość, że jest dumnym chorwackim jeżowcem, nie jakimś tam albańskim, czy bośniackim?
Czy wie, że to bardzo nieładnie wbijać czarne kolce w stopy pływaków, zwłaszcza z Polski, a w szczególności z Łodzi?
Po przesłuchaniu został uwolniony, teraz maglujemy kraba,
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 1024 x 768)DSCN3490.JPG
w kolejce czeka krewetka.
   Musieliśmy skoczyć na małe zakupy do V-L, ale potem poszliśmy na spacer za cypel kończący zatokę, gdzie na dzikich skałach rozbryzgiwały się fale otwartego morza. Potrzaskane skały i wiatr wywołały nastrój jak z bergmanowskich filmów. 
Miłość, nienawiść, zdrada, samotność, śliskie klapki na nogach, milczenie...
Ekolodzy zbierają śmieci do czarnych worków. Hej! Zabierzcie i mnie, czuję się taki brudny, zużyty i niepotrzebny.
Otrząsam się z myśli czarnych jak worek.
Z pogodą coś się zmienia - robi się cieplej i wilgotniej. Owady przypuszczają szturm, atakują nas hordy rozwścieczonych cykad (?) i jaszczurek;
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 1024 x 768)DSCN3495.JPG
przegrywam w scrabble trafiony szarańczakiem w oko. Zresztą jaszczurka porwała zapis.
   Niemcy - sąsiedzi, robią aromatycznego grilla. Popijam wino na tarasie i mam ochotę zjeść ich mięso, zgwałcić ich kobiety, a potem dokonać srogiej zemsty (za okupację) w słusznym gniewie. Matko jedyna! Skąd te myśli - czy to druga, ciemna strona bałkańskiego charakteru?

7.08.WTOREK
   Poranny kurs do V-L na targ po ryby. 6.30, a tam tłok, kolejka, tak na oko 30 ludzi, stoi po małe rybki (girice) i biorą je kilogramami. Nie chce mi się stać w ogonku, są przecież wakacje, więc biorę trzy dorodne morskie okonie, kilka pomidorków i małe ziemniaczki.Wracam i dosypiam do 10. Po śniadaniu idziemy na "nowe" miejsce z piaseczkiem. Woda niezbyt ciepła,
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 1024 x 768)DSCN3496.JPG
ale gdy wspomnę Bałtyk, to już wchodzę bez oporów. Tomek pokazuje mi płastugi zagrzebane w piasku na dnie. Kamuflaż doskonały, można je dostrzec dopiero, gdy zaczynają uciekać. Pluskamy się razem, potem smażymy ciała na wolnym żarze i tak w kółko. Mam już dosyć- wracam do domu przygotować obiad. A potem rozkosze podniebienia - smażone okonie z chrupkimi płetwami, pieczone z ziołami ziemniaczki i papryka. Zimne białe wino.
Ślinka Wam cieknie? bo mnie tak, na samo wspomnienie. Tomek nieskory do pochwał powiedział "może być".
Wieczorem ruszamy trochę się przewietrzyć. Penetrujemy północne wybrzeże wyspy z dziwnymi ukośnie ponasuwanymi na siebie skałami i zaburzeniami grawitacji.
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 1024 x 768)DSCN3512.JPG
Gorąco na tych skałach, szukamy czegoś do picia i oczywiście lądujemy w V-L, bo tu jest najbliższy sklep. Dzień kończymy partyjką scrabbli, potem siedzę na tarasie i słucham radia Split, sącząc czerwone wino.
8.08. ŚRODA
   Dzień podobny do poprzedniego, ale wyróżnia go to, że jest naszym dniem ostatnim. 
Dlatego postanowiłem powtórzyć mój wyczyn - płynę znów wokół wyspy/półwyspu.
Płynąc długo pod wodą, nudzi się trochę człowiekowi i do głowy przychodzą różne myśli np taka:
"Człowiek, idąc przez życie, jest jak samotny pływak w morzu. Musi walczyć ze słabością i lękami, miotają nim fale.
A nagrodą raz jest ryba, a raz łyk słonej wody."
RSCN3506.JPG
 Spokojne, przyjemne wrażenie powraca, aż do momentu wpłynięcia nad morską trawę. Trawa łaskocze brzuch i uda, brrr, wcale mi się nie chce śmiać. 
Blisko brzegu spotykam pod wodą Tomka, wypłynął mi naprzeciw.
DSCN2924.JPG
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 1024 x 768)
Scena, jak z filmu "gdzie jest Nemo"-miłe uczucie. Taki dreszcz przebiegający przez płetwę grzbietową w kierunku ogona. 
Idziemy z Ewą na piaseczek, ale słońce tak wali w łeb, że po godzinie wracam na cienisty taras. Leżę sobie, popijam napoje, czytam książkę i jest dobrze.
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 1024 x 768)DSCN2949.JPG
 Widzę Ewę i Tomka na pomoście, słyszę, kiedy Tomek wskakuje do wody i energicznym crawlem rozcina wodę w zatoce. Podziwiam ich niesamowitą wytrzymałość na słońce. Ale i tak to nic, 
w porównaniu do sąsiadów- Niemców, którzy łapią brąz od 10 do 18 bez przerwy! Efekty są imponujące - Herr Johann wygląda jak murzyn, no może Turek. 
Po obiedzie końcowe zakupy w V-L , Ewa kupiła super klipsy do bielizny (służą do dziś), rakija dla znajomej, wino lane z beczki dla mnie na wieczór. W domu zastajemy gospodynię, która na pożegnanie daje nam litrową flachę aromatycznej domowej oliwy (ooo!) i miskę zerwanych z drzewa fig (eee!).Zapada ostatni zmierzch.
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 1024 x 768)
DSCN2901.JPG

Ewa nerwowo każe nam się spakować, ale ja jeszcze nie rozpakowałem długich spodni, bluzy z długim rękawem i kurtki.Czuję się zawiedziony, następnym razem spakuję się w reklamówkę - wystarczy. Przed nami droga powrotna, :papa: zamierzamy zobaczyć pałac Dioklecjana w Splicie, jeziora Plitwickie i Budapeszt - to jest plan MAX

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz