poniedziałek, 19 maja 2014

Wyspa Korczula, 2007 cz.2

29.07 NIEDZIELA
Rankiem wszystko zaczyna wyglądać lepiej niż wieczorem. Nasz domek położony jest w gaju oliwnym,
taras zacienia drzewko figi i limonki, do morza w prostej linii ok. 20 m i widok na piękną zatokę z błękitną wodą.
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 1024 x 768)DSCN2908.JPG

http://maps.google.pl/?ll=42.972596,16. ... 5&t=h&z=16
Co prawda o wschodzie słońca ktoś włącza cykady, ale po pewnym czasie przestaje się to słyszeć.          Pierwsza kąpiel i miłe zaskoczenie - woda ciepła i krystalicznie czysta (widać nawet utopiony kalosz 
na głębokości ok.15- 20 m )
A słońce nie żartuje, bezlitośnie przypala nieposmarowane części ciała. Ale od czego jest chemia?
Dziś Panthenol, a jutro silniejszy filtr np AV-50(to ja) i AV-15(Ewa i Tomek).
W mieście Vela Luka pełno restauracji i kafejek , a branżę spożywczą opanowała sieć KERUM.
Lody w kulkach - pycha.
   Wieczorem odkrywamy z Tomkiem , że na pobliskim półwyspie, a właściwie wyspie z groblą, są ślady cywilizacji sięgające VI w ne , stoi mały kościółek i rośnie okazała palma. Słońce zachodzi, lecz upał wciąż dokucza. Klima zepsuta, więc śpimy bez przykrycia w domku z otwartymi oknami i drzwiami. 
Nie ma owadów, czasem tylko jaszczurka przebiegnie po twarzy...
30.07.PONIEDZIAŁEK
Po śniadaniu idziemy się kąpać. Zapuszczamy się coraz dalej w morze, w obszary błękitnej wody nad piaszczystym dnem. Podpływam do półwyspu - trzeba uważać na kamienie obrośnięte jeżowcami. Woda ciepła, siedzimy w niej kilka godzin. 
Po południu próbujemy obejść po skałach półwysep/wysepkę, znajdujemy wspaniałe mini zatoczki z głęboką wodą i białymi kamieniami. Dalej przejść się nie da. Wycofujemy się przez duszny nagrzany las, pokonując kolejne kręgi kamiennych murków opasujących wzgórze. Znów trzeba się będzie kąpać i zmieniać mokre koszulki.
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 1024 x 768)DSCN2969.JPG

Po zachodzie słońca jedziemy V-L . Tętniące życie towarzyskie miasteczka - mnóstwo aut, skuterów, słychać klaksony i muzykę. Ogródki knajpek zapełnione odprężonymi, uśmiechniętymi ludźmi. Na placu przed kościołem trafiliśmy na próbę Kumpaniji - taniec z mieczami wywodzący się z tradycji rycersko-samoobronnej mieszkańców Korczuli. 
20 facetów pląsa przy muzyce kobzy i waleniu w bęben. Trzaskają niby-miecze, słychać pohukiwania tancerzy. W powietrzu wisi zapach potu i testosteronu... Nad nami góruje wieża kościoła oblepiona lampkami, jak na Boże Narodzenie.
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 768 x 1024)DSCN2981.JPG
31.07 WTOREK
Poszliśmy z Tomkiem sprawdzić, jak wygląda pod wodą obok skał za groblą. Woda zimniejsza-jakiś prąd,
czy też wiatr napędził chłodne masy z otwartego morza. Ale widoki wspaniałe. Ławice rybek setkami 
pływające wśród podwodnych skał, jeżowce i rozgwiazda -niestety, tylko jedna!. Dno morskie gwałtownie
się obniża i dalej widać niepokojącą granatową głębię. Nagle jakaś ryba podpłynęła i zjadła Tomkowi 
plaster z palucha u nogi. Mignęło, plusnęło i plastra nie było. Była chwila paniki, więc wróciliśmy na brzeg,
lądując brzuchami na kamieniach w wodzie o gł. 20 cm ( wcześniej była bariera jeżowców). Także w zatoce
woda się oziębiła- wszyscy zgodnie to stwierdziliśmy, po kąpieli jest wręcz chłodno.
   Po obiedzie pojechaliśmy samochodem do miejscowości Korczula na drugim końcu wyspy. 
Jedzie się ok.50 km przez góry i doliny, mijając winnice i małe wioski. Z góry widać wyspy Lastovo i Mljet 
oraz mnóstwo małych wysepek bez nazwy na ogromnym morzu.
Miasteczko Korczula otoczone murami i basztami jest urocze. Leży na górze-półwyspie, centralne miejsce 
zajmuje kościół Św. Marka i plac przed nim.
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 1024 x 768)DSCN3095.JPG
Uliczki tylko dla pieszych - szerokość ok 2 m i schodkowo opadają w dół do bulwarów otaczających miasto.
Urodził się tu Marco Polo - namiętny gracz w grę, polegającą na odbijaniu piłki długim bijakiem jeżdżąc na koniu.
Gdy piłka wpadnie do wody (a o to tu nietrudno) mamy odmianę gry nazwaną Waterpolo.
Konie nie zawsze wytrzymują zmagań w wodzie - ich zmumifikowane i pomniejszone przez specjalne substancje 
(np rakija) szczątki można kupić na straganach z pamiątkami pod nazwą "koniki morskie".
Marco Polo mieszkał w malutkiej ciasnej wieży
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 768 x 1024)DSCN3078.JPG
i wreszcie, nie wytrzymując złych warunków mieszkaniowych, udał się z rozpaczy w podróż do Chin. 
Znany był ze swej jurności (złośliwi mówili o nim Mar Kopulo), spłodził wielu synów, których potomkowie
żyją do dziś nawet w Ameryce (Coppola). Z Chin przywiózł sekretny sposób warzenia napoju orzeźwiającego
który odstąpił kupcom z pewnego dalekiego północnego kraju. Jeszcze dziś można go, gdzieniegdzie, spróbować 
pod nazwą POLO-COCTA.
   Wróciliśmy do domu kupując po drodze wino. Noc chłodniejsza.
Usiadłem na tarasie i przypomniałem sobie jeszcze  inne przejawy geniuszu Marco Polo,
 który odkrył/wynalazł:
- koszulki z rozpinanymi guzikami i kołnierzykiem
- wafelki w czekoladzie, książęce (Prince-POLO)
- samochód wzorowany na pojeździe, którym MP odbył podróż do Chin (VW POLO)
- sieć marketów, założonych po przyjeździe (POLO Market)
a także prozaiczne łowy nazywane są od XIII w POLOwaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz