Nasz pierwszy pobyt z dzieckiem nad polskim morzem.
Tomek zafascynowany ogromną, nieskończoną piaskownicą
i trzymający się z daleka od groźnych bałwanów.
Pogoda dopisywała, woda w Bałtyku nie za ciepła, ale nogi można
było zamoczyć. Codziennie powstawał nowy zamek z piasku, albo port,
albo jeszcze coś innego.
Nadszedł dzień 12 sierpnia, który to jest dniem
kumulacji deszczu meteorów, zwanych wdzięcznie Perseidami. Gadałem o tym
od samego rana, roztaczając przed moją rodziną wizję wspaniałego
widowiska na nocnym niebie.
Zakupiłem jednorazowego grilla, kiełbasę,
piwo dla siebie i colę dla żony i syna. O zachodzie słońca poszliśmy na
plażę i rozpocząłem przygotowania do pikniku. Znaleźliśmy odpowiedni
grajdoł, trochę go pogłębiłem, żeby palący się grill nie był zbyt
widoczny. Siedzimy i czekamy. Czekamy. Czekamy.
Słońce schowało się za horyzontem, ale ciągle jest za jasno. Minęła
godzina, ale wcale się nie zrobiło ciemniej – zorze na zachodzie
rozświetlają nadal pół nieboskłonu. „Spadających gwiazd” nie widać.
Jednak rozpalam grilla i kładę kiełbasę. Kiedy jest już dobrze przypieczona i
skwierczy od wytapiającego się tłuszczu, przypadkiem zawadzam nogą o
grilla i wszystko ląduje w piachu.
Lecę do morza , żonglując po drodze gorącą kiełbasą trzymaną w dłoniach, żeby ja opłukać z
piasku. Udało się jako tako i dopiekam ją na żarzących się jeszcze
węglach. Dmucham na poparzone dłonie.
Po pierwszym kęsie moja rodzina odmawia dalszego spożywania, bo kiełbasa chrzęści w zębach i jest piekielnie słona.
A w ogóle, to chce im się spać i robi się zimno, a te całe Perseidy to jakaś ściema.
Zostaję na plaży sam. Leżę sobie i pogryzam zapiaszczoną kiełbasę,
popijając piwem. Jest już północ,
a niebo jeszcze nie jest wystarczająco
ciemne.
W końcu, pod Wielkim Wozem pojawia się ogromny napis :
PRZEPRASZAMY. SEANS ODWOŁANY. PROBLEMY TECHNICZNE.
Dzwirzyno...tyle wspomnien lato 1980 roku Sierpien...spadla niejedna czerwona gwiazda zjawisko to znane jest pod wdzieczna nazwa lanie ruskich...
OdpowiedzUsuń