niedziela, 13 kwietnia 2014

DEČIN,CZECHY, SIERPIEŃ 2010

   Zwiedzamy starówkę i zamek, którego zabudowania górują nad miastem.
Do 1993 roku stacjonowaly w nim wojska radzieckie, które w przenośni i dosłownie zrobiły w nim chlew.
W zamkowych stajniach była kuchnia, w fosie trzymali krowy, świnie i kury. Wot kultura.
Obecnie zamek wyremontowano i można go zwiedzać w określonych godzinach.
Fryderyk Chopin gościł na zamku w 1835 na zaproszenie rodu Thun-Hohensteinów i napisał walca zwanego „Deczyńskim”, posłuchaj http://pl.chopin.nifc.pl/chopin/composi ... ail/id/228
    Czekając na wstęp do zamku, przysiedliśmy w kawiarni zamkowej, na dziedzińcu, by się czegoś napić.
Uwagę naszą przykuła duża tablica ozdobiona gwiazdami, informująca, że lokal uczestniczy w unijnym programie aktywizacji osób niepełnosprawnych.
Z menu wybraliśmy piwo dla mnie, capuccino dla żony i kofolę dla syna.
Podchodzi kelner i czeka z nagim długopisem, by przyjąć zamówienie.
  Mówię wyraźnie, po czesku : PIVO, CAPUCCINO A KOFOLA.
W odpowiedzi słyszę jakiś bełkot i wtedy jedno zerknięcie na kelnera wystarczyło, aby stwierdzić, na czym polega jego niepełnosprawność.
Czesi popadają w skrajności: jeden obsługuje angielskiego króla, drugi z powodu opóźnienia umysłowego, nie jest w stanie obsłużyć nikogo.
Próbujemy jeszcze raz. Bardzo powoli i wyraźnie powtarzam: PIVO, CAPUCCINO A KOFOLA.
Znów bełkot i pokazywanie na menu. Pokazuję palcem pozycje w menu i powtarzam trzeci raz PIVO, CAPUCCINO A KOFOLA. Nic.
    Przy stoliku obsługi siedzi jeszcze jeden idiota i kula się ze śmiechu, poklepując w uda i pukając w głowę.
On śmieje się z NAS, że tacy normalni , a nie potrafimy niczego zamówić. Sytuacja patowa. Kelner stoi
i bełkocze. Nam nie wypada się śmiać, choć bardzo się chce. W końcu pojawia się ktoś normalny z obsługi
 i wyjaśnia, że należy podać KOD z menu. Kod owszem jest w karcie - małe cyferki przed każdym napojem, daniem itp
  Uroczyście podajemy KODY i po chwili twarz kelnera jaśnieje uśmiechem szczęścia i ulgi.
Dostaliśmy zamówienie , lecz z trudem udało nam się wypić cokolwiek, bo co chwila parskamy śmiechem.
Większa część napojów ląduje na stoliku i ziemi.
Wpadam na pomysł : - Lepiej i szybciej będzie, jak zapłacę w barze.-
Idę do baru i mówię do odwróconego tyłem barmana: - Prominte, učet prosim, a rychlo.-
Barman odwraca się do mnie wesoło bulgocząc.
Ale wpadłem, to jeden z NICH.
decin1.jpg
fosa.jpg
tutaj Ruskie hodowali świnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz