poniedziałek, 7 lipca 2014

Brać, Chorwacja 2012 cz.4

28.08.WTOREK
Poszliśmy na jeszcze inną plażę, od strony otwartego morza, za półwyspem z cmentarzem.

cm1=.jpg
cm2=.jpg
Jeśli ktoś byłby zaspany, to od razu nabrałby wigoru po kąpieli. Ja nabrałem, bo woda była lodowata. Pokryty gęsią skórką i ze zjeżonymi włosami na plecach pobiłem rekord Phelpsa w crawlu na 100 m. Oczywiście, nieoficjalnie.
pływam1.jpg
pływam2.jpg
Zaloty jak u pingwinów.

Aby się rozgrzać idziemy kawał drogi na zachodni koniec Supetaru, za hotel Amor.
aleja.jpg
Widziałem w internecie, że jest tam fajna zatoczka. Zgadza się, miejsce fantastyczne, polecam.
zat1=.jpg
zat2=.jpg
Fale rozbijają się o brzeg, próbuję uchwycić na zdjęciu ten właściwy moment i woda moczy mi spodnie do kolan.
fala.jpg

Kupujemy na targu torbę fig i butelkę Travaricy z pływającym tajemniczym zielskiem.
Powiększ (rzeczywiste wymiary: 600 x 800)trawa=.jpg
Wygląda jak formalinowy preparat z lekcji biologii. Po powrocie do domu przepraszam się z wczorajszym czerwonym winem. Dziś jest całkiem znośne, zimne i wytrawne. Sączę je na balkonie pisząc te słowa. Nieco rozprasza mnie gadająca papuga sąsiadów. OK prawdę mówiąc, wkurza mnie, bo w kółko powtarza
"Kiki, kiki" i gwiżdże "fiu-fiu". Można rzec, dziób jej się nie zamyka.
   Powoli wychodzi na jaw, że przesadziliśmy ze słońcem, mimo smarowania i chowania się w cieniu.
Tu jakieś piekące udo, a tam znów spalony, jak u pana Kmicica, bok.
W RIVIE zjadamy na kolację jagnięcinę z grilla popijając czerwonym winem. Ewa wspomina szaszłyki
i potrawkę z baraniny, które przyrządzili Arabowie z jej roku na plenerze w Mirsku. Wspomniana uczta przyćmiła, niestety, dzisiejszą, ale mnie i tak jest dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz