czwartek, 30 stycznia 2014

Mazurska Apokalipsa (mini-powieść w odcinkach) Odc.17-18



17.
Ludzie Kurza traktowali go jak boga. Tak, jak pewien marzyciel z Liverpoolu, odrzucił państwo, własność, wiarę.
Nie odrzucił zabijania, ze śmiercią był za pan brat. Swoim ludziom stworzył religię związaną z przyrodą, cofniętą o tysiąc lat do prasłowiańskich korzeni. Czcili Peruna i Swantewita, składali ofiary zarzynając zwierzęta i jeńców pod świętym dębem. Teraz szykowali stosy drewna na ogniska w noc Kupały. Posąg Swantewita miał, jak wiemy, cztery twarze. Z tęsknoty za zbankrutowanym systemem socjalistycznym jedna twarz miała rysy Lenina. Wszak byliśmy na ziemiach tymczasowo okupowanych przez Rosjan. 
   Na rzece, myślałem, że w momencie, gdy na niego spojrzę, będę wiedział co robić.
Ale tak się nie stało. Spędzałem z nim długie dni, bez nadzoru.
Byłem wolny.
Ale on wiedział, że nigdzie się nie wybieram.
Wiedział więcej o tym, co mam zamiar zrobić, niż ja sam.
Czego jego dawni dowódcy chcieliby od niego, gdyby wiedzieli, jak bardzo się od nich oddalił?
Oderwał się od nich, a potem od siebie samego.
Nigdy nie widziałem człowieka tak rozbitego, rozdartego na kawałki.
18.
   Stanąłem zamyślony na brzegu jeziora zdobiącego krajobraz, podziwiałem jego brzegi. W sercu poczułem jakiś powab i wzrokiem wesoło zatoczyłem wkoło.
Z łodzi unoszącej się na wodzie płynęła rzewna pieśń, śpiewana przez czysty kobiecy głos:

„O jeziora tak wspaniałe,
Co zdobicie nasze strony,
Czyli wielkie, czyli małe,
każdy z nas zadowolony
I podziwia wasze brzegi,
Wasze kształty i też biegi.

Kiedy stanę przy twym brzegu
I tam wątek myśli snuję
o twym kształcie, o wód biegu,
serce jakiś powab czuje,
Wzrok zaś śledzi przestrzeń wkoło.
Jakoś raźnie i wesoło.

W dali gdzieś tam łódka płynie
i po falach się unosi,
Z łodzi rzewna piosnka płynie,
Co ją pierś mazurska głosi,
A jej wdzięczne, miłe tony
Echem płyną na wsze strony.

Wy prześliczne jezior wody,
Wysrebrzone w swej ozdobie,
Podczas ciszy i pogody
malujecie tedy w sobie
Łany, lasy i też wioski
I cały firmament Boski.”

Idylla – można by pomyśleć, gdyby nie trupy pływające w wodzie i wiszące na drzewach,  czaszki nabite na pal. Tysiące czarnych ptaków z Mordoru, żywiących się padliną i szczury podobne z pyska do Putina. Było mi ciężko, jakbym nosił zawieszony na szyi złoty pierścień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz