piątek, 24 stycznia 2014

Mazurska Apokalipsa (mini-powieść w odcinkach) Odc.5-6



5.
Przed nami na kursie dym! Helikoptery, wiele helikopterów. Tam!

- Zobaczmy, Szefie.-
To była Kawaleria Powietrzna, pierwsza dywizja .To oni. Nasza eskorta do ujścia kanału Mazurskiego
Ale mieli czekać...jakieś 30 kilometrów stąd.
Cóż... Ci chłopcy nie potrafili usiedzieć na miejscu.
   Pierwsza była oddziałem dawnej kawalerii. Zamienili swe konie na helikoptery i zaczęli rozrabiać po całych Mazurach. Swego czasu, kilkukrotnie zaskoczyli tubylców. Zgotowali im niejedną przykrą niespodziankę. Teraz rozprawiali się z bazą rebeliantów w Koloni Harsz. Mazurzy tresowali tu bociany bojowe do przenoszenia torped i wysyłali je z misjami samobójczymi przeciw naszej flocie. To, po czym sprzątali...nie wydarzyło się nawet godzinę temu.
- Pułkowniku Kilgore jestem Kapitan Willard.
Przynoszę papiery nadrzędnej wagi z Korpusu Wywiadu.
Rozumiem, że Sztab poinstruował pana co do tej misji?
- Jakiej misji? O niczym nie zostałem poinformowany przez sztab.
- Pańska jednostka ma nas eskortować do kanału Mazurskiego.
- OK, zobaczymy co da się zrobić, ale proszę zejść mi z drogi,dopóki tego nie skończymy, kapitanie.
Wieczorem, przy grillu i piwie wróciliśmy do rozmowy.
- I co z tą misją kapitanie? Ci ze sztabu o panu zapomnieli?
- Można tam wpłynąć w tym miejscu – pokazałem na mapie.
- Ta wioska to gorące miejsce.-
- W jakim sensie?-
- Mają tam ciężką artylerię i bunkry po Niemcach. Straciłem kilka maszyn. Jak się nazywa ta pieprzona miejscowość ? Mamerki , Sramerki.  Te nazwy.  Wszystkie brzmią tak samo.
U ujścia może być za płytko. Przeniesiemy wam tę szalupę. Dostarczymy pana w każde miejsce.

6.
Lecieliśmy śmigłowcem dowódcy, który, przekrzykując hałas, objaśniał szczegóły ataku.
- Nadlecimy od strony słońca. A potem puścimy muzykę.-
- Muzykę? –
- Pieśni Kurpiowskie Szymanowskiego. Upiorne dźwięki. Mazurzy srają od tego ze strachu.-
   Atak o świcie zniszczył doszczętnie wioskę powstańców, zostały tylko stare poniemieckie bunkry. Na skraju lasu nieprzyjaciel rozlokował tojtojki, zdecydowanie nieczyste zagranie. Musi być z nimi krucho, bo broń biologiczna, to już ostateczność. Muzyka zrobiła swoje i pojemniki wypełnione były cuchnącą zawartością..
- Zbombardować mi ten las na 100 metrów w głąb. Muszę mieć czym oddychać!-  
Pułkownik wezwał lotnictwo które w krótkim czasie spaliło niebieskie obiekty.
- Czujesz ten zapach? Czujesz go?
- Co takiego?
- Napalm, synu.
Nic innego na świecie tak nie pachnie.
Uwielbiam zapach napalmu o poranku.
Wiesz, kiedyś bombardowaliśmy zasrany dziki obóz na półwyspie Kula przez 12 godzin.
Kiedy było już po wszystkim, poszedłem na tę górę. Nie znaleźliśmy ani jednego śmierdzącego gówna.
Ale ten zapach,
rozumiesz, ten zapach benzyny z Orlenu,
roztaczał się po całym wzgórzu.
Pachniało jak...
zwycięstwo.

2 komentarze:

  1. mmm, zapach napalmu o poranku... już czekam na kolejne odcinki i spotkanie płk. Waldemara "Brando" Kurza... hi hi

    OdpowiedzUsuń
  2. Już niedługo...parę dni i już.

    OdpowiedzUsuń