niedziela, 26 stycznia 2014

Mazurska Apokalipsa (mini-powieść w odcinkach) Odc.9-10



9.
Nie mogliśmy wygrać tej wojny. W odebranej poczcie natrafiłem na raport opisujący warunki terenowe miejsc,
gdzie toczyły się walki. Nawet przyroda sprzyjała Mazurom, my walczyliśmy o wielkie NIC. Analityk ze sztabu, podpisany A.M. pisał, kurwa, wierszem!
 
Któż zbadał puszcz mazurskich przepastne krainy,
Aż do samego środka, do jądra gęstwiny?
Rybak ledwie u brzegów nawiedza dno morza;
Myśliwiec krąży koło puszcz mazurskich łoża,
Zna je ledwie po wierzchu, ich postać, ich lice,
Lecz obce mu ich wnętrzne serca tajemnice.
Wieść tylko albo bajka wie, co się w nich dzieje;
Bo gdybyś przeszedł bory i podszyte knieje,
Trafisz w głębi na wielki wał pniów, kłód, korzeni,
Obronny trzęsawicą, tysiącem strumieni
I siecią zielsk zarosłych i kopcami mrowisk,
Gniazdami os, szerszeniów, kłębami wężowisk.
Gdybyś i te zapory zmógł nadludzkiem męstwem,
Dalej spotkać się z większem masz niebezpieczeństwem:
Dalej co krok czyhają, niby wilcze doły,
Małe jeziorka, trawą zarosłe na poły,
Tak głębokie, że ludzie dna ich nie dośledzą,
(Wielkie jest podobieństwo, że diabły tam siedzą).
Woda tych studni śklni się, plamista rdzą krwawą,
A z wnętrza ciągle dymi, zionąc woń plugawą,
Od której drzewa wkoło tracą liść i korę;
Łyse, skarłowaciałe, robaczliwe, chore,
Pochyliwszy konary, mchem kołtunowate,
I pnie garbiąc, brzydkimi grzybami brodate,
Siedzą wokoło wody, jak czarownic kupa,
Grzejąca się nad kotłem, w którym warzą trupa.
Za temi jeziorkami już nietylko krokiem,
Ale daremnie nawet zapuszczać się okiem,
Bo tam już wszystko mglistym zakryte obłokiem...

Boże, i to ONI uważają Kurza za szaleńca!
10.
   Kanał zarośnięty na brzegach bujną roślinnością, powoli płyniemy jakby zielonym tunelem. Duszno i wilgotno, jak w wietnamskiej dżungli. Czujemy, że z brzegu śledzą nas czyjeś oczy. Mazurzy, czy ludzie Kurza? Czyścioch słucha kasety, z nagraniem od mamy. Płyniemy prawie na ślepo wśród mgły. Jakby tego było mało, Greg zapala świecę dymną w kolorze różowym. Pedalski kolor rozjuszył widocznie prawdziwych mężczyzn wśród naszych wrogów i nagle posypał się na nas grad kul. Grzechotały po blachach łodzi, a Greg i Czyścioch odpowiedzieli ogniem z karabinów.   Wódz dodał gazu i silnik ryknął pełną mocą.
- Wstrzymać ogień, to żołędzie! - ryknąłem i ja. Ostrzelali nas żołędziami!
Chcieli nas przestraszyć i muszę przyznać, że im się udało. Czyścioch złapał się za serce i osunął martwy na pokład.
Z magnetofonu, w ciszy, jaka zapadła, słychać było monotonny głos Mamy Czyściocha:
„...  myj regularnie zęby i uważaj na siebie, pamiętaj, że masz słabe serce. Twoja kochająca Mama.”
   Przed nami zaczęły majaczyć jakieś drewniane zabudowania. Na brzegu lichej zrujnowanej przystani stali mężczyźni z długimi do pasa brodami. Raskolnicy, czyli Starowiercy – wyznanie powstałe wskutek rozłamu w Rosyjskim Kościele Prawosławnym w XVII wieku. Prześladowani, zaczęli porzucać dotychczasowe miejsca zamieszkania i zakładać w trudno dostępnych miejscach własne kolonie. Motywacją dla tego typu zachowania było przekonanie o rychłym nadejściu Antychrysta na ziemię. Reforma liturgiczna patriarchy Nikona (wynalazcy aparatu fotograficznego) była straszliwa np znak krzyża czyniony dwoma złożonymi palcami został zakazany i na jego miejsce pojawiła się konieczność czynienia tegoż znaku trzema złożonymi palcami. Niektórzy wyznawcy religii nie mogli znieść tak radykalnych zmian i odsunęli się, tworząc zamknięte społeczności, trwające w starej wierze. Najbardziej fanatyczni wśród staroobrzędowców dokonywali rytualnych samospaleń, traktowanych jako oczyszczenie w ogniu i ucieczka przed światem opanowanym przez Antychrysta. Modnym stało się również pozbawianie się życia w głębokich ziemiankach, wystarczyło usunąć drewniany słup podpierający strop, by wszystkich zainteresowanych pogrzebać w jednej chwili pod grubą warstwą ziemi. Umiarkowanym męskim wyznawcom starej wiary, czasami przytrafiało się samokastrowanie, aby odsunąć od siebie pokusy cielesne.
- Trochę racji w tym mają, patrząc na ten cały otaczający nas burdel. A Kurz może jest rzeczywiście Antychrystem?- pomyślałem sobie
Pochowaliśmy ciało Czyściocha. Podczas zakopywania musieliśmy zniechęcić paru chętnych do pogrzebania żywcem.
Wódz wymyślił sprytny wybieg, korzystając z homonimicznego brzmienia: rozdał każdemu po flaszce piwa i kazał im pogrzebać „Żywcem” w Matuszce Ziemi. Zimne piwo ogrzewało się i nie było już tak atrakcyjne, toteż jeden po drugim porzucał prace ziemne i duszkiem opróżniał flaszkę. Myślę, że ich skutecznie zniechęciliśmy.Upijali się, aż miło było popatrzeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz