Przyszedł do pracy
punktualnie. Zdjął podniszczoną kurtkę kanadyjkę i założył służbowe japonki.
Wyciągnął ostrą jak brzytwa finkę i grubo posmarował masłem świeżą angielkę.
- Dobrze, że szwajcar na portierni mi jej nie zabrał –
pomyślał pogodnie.
Zawsze jadał śniadanie o tej porze, na głodniaka praca mu
nie szła. Zerknął na kapiący zawór od kaloryfera, co go wczoraj próbował
zakręcić pożyczonym francuzem. Ani drgnął, łobuz jeden. Może szwed byłby
lepszy? Wpadł na szatański pomysł: zetnę cię bułgarką, draniu.
No, do roboty. Szef
na wczorajszym GEMBA- WALKu sugerował możliwość zaimplementowania szybkiego
czejndżoweru, by wygospodarować ekwiwalentną, możliwą do rotowania powierzchnię
w systemie FIFO. I to ASAP, deadline jutro.
Trudne zadanie. O
ile prostsze było życie, gdy podczas urlopu plastrował na flacie w Londku.
Gorzej, jak musiał wysendować tubajfory. Ale jak miał brejka, to skakał na
korner po czikena, albo czekał na kofitraka.
A po worku, jak tylko się zszałerował, był fri.
Podobnie, przed
rokiem, w Berlinie. Szpaksował regipsy u helmuta aż miło, ganc Tags.
Wieczorem w bierstubie, po fajrancie, zostawało mu tylko
„sitzen, trinken, Zigaretten rauchen”, jak w słynnym wierszu Adama Mickiewicza
pt „Herr Hartmann”
Nagle ktoś zapukał
do drzwi biura, przerywając miłe wspomnienia.
- Proszę –
Wszedł pan Stasiek, konserwator.
- Przyszłem tutej, jak pan kazał. Dzisiej od rana derektor
mówił, żeby w labolatorium nie włanczać wody, ale żem włonczył i cały swetr mi
siem zmoczył po okcie. Dlategom wrócił z powrotem, żeby wziąść tego francuza,
com go wczoraj u pana zostawił.-
X oddał klucz panu Staśkowi i zamyślił się głęboko:
„Jak można tak kaleczyć polską mowę! Jan z Czarnolasu
przewraca się w grobie”
Pogryzając suszone
węgierki, zalał wrzątkiem liściastą herbatę Yunnan. Rozdmuchał na boki
pływające na powierzchni chińczyki i pociągnął spory łyk.
Tfu! Wypluł zawartość ust, bo poczuł, że ma w nich włos. Nie
był to mały włosek, ale metrowy blond włoch. Herbata kapnęła na kartki z
briefingiem, który miał dzisiaj poprawić.
Tekst się nieco rozmazał.
- Żyd – mruknął do siebie – lecz w literę go przerobię.
Nie udało się, trzeba było wyprintować nowy. Poczuł się
słabo, jak wtedy, gdy chorował na hiszpankę.
Ziewnął, wspomniawszy wygodną amerykankę z miękką pościelą.
- Ładna polka ! –pomyślał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz