SONET I
Biuro
spowite w głuchej ciszy,
Kawowy
opar się unosi,
Za
oknem facet trawę kosi,
Grafik
już zrobił pięć afiszy
Asystent
nowe paczki wnosi
Dyrektor
cichym szeptem prosi
O
szklankę chłodnej wody "Vichy"
Ukryty
wśród papierów sterty
Robię
pod biurkiem dwa odwierty
Leciutko,
jak po kruchym lodzie
Rozwiercam
kryształowym zadkiem
Rurę,
co biegnie tu przypadkiem
I
całe biuro tonie w wodzie.
I telefonów głupie dzwonki
Nerwy napięte , jak postronki
Chichoty i okrzyki sprośne.
Trochę znudzeni niby życiem
Choć z marzeń pozostały mrzonki
I mam wrażenie, że my pionki
W warcabach zagrożone zbiciem.
Po niebie aeroplan sunie.
Z chmur, co za chwilę lunie
Deszcz, spływają smugi rozświetlone.
Przez chwilę ciche mam marzenie,
By pozostało to wrażenie,
Nim każdy pójdzie w swoją stronę
SONET II
Zgiełk, gwar, rozmowy głośneI telefonów głupie dzwonki
Nerwy napięte , jak postronki
Chichoty i okrzyki sprośne.
Trochę znudzeni niby życiem
Choć z marzeń pozostały mrzonki
I mam wrażenie, że my pionki
W warcabach zagrożone zbiciem.
Po niebie aeroplan sunie.
Z chmur, co za chwilę lunie
Deszcz, spływają smugi rozświetlone.
Przez chwilę ciche mam marzenie,
By pozostało to wrażenie,
Nim każdy pójdzie w swoją stronę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz