25.12. Boże Narodzenie
Z braku świeżego mięsa obrzucamy
się mielonką. W puszce.
Z powodu niesprzyjających
warunków atmosferycznych, nie wyszliśmy na szlak.
Zadymka, huraganowy wiatr i zero
widoczności.
Z wielkim zadowoleniem,
nieledwie entuzjazmem, powitaliśmy propozycję jednego z szefów studenckiego
obozu, który zaprosił nas na obiad.
Z tym ALMATUREM nie mamy
najgorzej. Teraz właśnie zaproponowali, byśmy przyszli
na grzańca.
Z początku było trochę sztywno,
ale powoli się rozkręciło. Studenci rozpoczęli chóralne śpiewy. Były kolędy
przeplatane piosenkami w stylu:
„Oj wpadła mi do sedesu
Odznaka ZeteMeSu”
A my, siedzieliśmy w dobrych
humorach, po dobrze zjedzonym obiedzie.
Leniwie gwarzyliśmy o naszych
wczorajszych przeżyciach.
Czuję, że słynne się stanie powiedzenie: „Jak
szedłem z Przesieki…”
lub
„O Boże, jak on pie…li!” – to o
naszym koledze.
Maniek , po swoich przeżyciach z
niewygodnym plecakiem, obiecuje napisać książkę pt
„Mój przyjaciel plecak” lub jak
kto woli „ Ten, syn kobiety lekkich obyczajów, plecak”.
Mietek napisze dzieło
inspirowane twórczością Józefa Barbaga (to taki geograf) pt „Kulis jak ja”.
Wszystko to może dojść do
skutku, jeśli przeżyjemy ten tragiczny stan pogodowy.
Jutro czeka nas wielki wyczyn,
bo pójdziemy na Śnieżkę, a potem do Kowar, no i do Łodzi, niestety, bo forsa
się kończy. Każdemu zostało w kieszeni po ok.20 zł.
To na dzisiaj dosyć.
26.12.Św. Szczepana. Notowane na
Śnieżce:
Humory są bardzo dobre. Być może
dlatego, że w schronisku pod Śnieżką, po długiej wyczerpującej wędrówce po
śnieżnej Saharze,
walnęliśmy po kuflu ciepłego piwa z sokiem.
Boże, jak ja kocham język
niemiecki! Szczególnie, gdy nasi zachodni sąsiedzi rozmawiają
I śmieją się pełnym głosem. Mamy
koniec grudnia, a mnie przypomina się Wrzesień.
Siedzimy w schronisku na
Śnieżce, zasypani śniegiem do wysokości pierwszego piętra.
Podobno z Jeleniej Góry
wyruszyła specjalna jednostka, by nas odkopać.
Powinni tu być za dzień, góra
dwa.
Właśnie przypomniałem sobie, że
dziś Św. Szczepana. W tym dniu okrutny Herod wymordował w bestialski sposób
niemowlęta, czyli tzw niewiniątka.
Aby tradycja nie zaginęła w
narodzie, urządziliśmy małą rzeź, zwłaszcza Niemców, a potem szybko oddaliliśmy
się z miejsca tego niewinnego zdarzenia.
…
Cudowne schroniska, wspaniałe
widoki, że aż nie da się ich opisać. I nie opisuję.
To trzeba zobaczyć.
Wcale nie żałuję, że zboczyliśmy
z trasy i choć jest godzina 15, to wcale nam się nie spieszy do domów. Ogarnęło
nas rozleniwienie, a tu trzeba …do Mas, do roboty, do Partii…jednym słowem do
Karpacza.
Wszystkich nas denerwują obleśni
pięćdziesięcioletni faceci, szpanujący świetnym sprzętem i ubiorem.
Nie wiem, o
co poszło, ale Mieciu chciał jednemu „cyknąć”, lecz przytrzymaliśmy mu ręce i
skończyło się na bluzgach.
Maniek i Krawiec nerwowo palą,
co jakiś, bardzo krótki czas. Zastanawiam się, czy robią już coopę węglem
kamiennym, czy też jeszcze sadzą.
…
Wpadliśmy na moment do Domku Myśliwskiego po stempel. Z
braku miejsca stempel został komisyjnie odbity na czole Krawca, który nie
będzie go mył, najmniej przez tydzień, póki nie wrócimy do Łodzi.
Szliśmy marząc o łyżce ciepłej
strawy. W plecaku tylko pół chleba i dwie konserwy. Trzecia konserwa została
zakopana pod Słonecznikiem, jako skrytka żywnościowa na przyszłość.
Trzeba myśleć perspektywicznie. Jeśli
kiedyś będziemy mieli ochotę na coś
dobrego, to nie ma sprawy. Wystarczy wsiąść w pociąg do Jeleniej Góry i już po
kilkunastu godzinach można poczuć na podniebieniu cudowny smak mielonki,
wykopanej ze skrytki.
Na razie czujemy jeszcze leżący
na żołądku paprykarz, który notabene, zjedliśmy
cztery dni temu
na skałkach obok „Wojtusia”.
Nawet teraz byśmy zjedli ten cudowny specjał.
Dużo piszę o jedzeniu, jakby nam
to zapełniło żołądki.
Zeszliśmy w końcu do Bierutowic,
potem do Karpacza, skąd pomknęliśmy autobusem Jelcz do Jeleeeeeniej.
Na dworcu Mieciu wszczął
karczemną burdę, próbując się włamać do zamkniętego na czas sprzątania bufetu.
Uprzejma pisuardessa wychyliła się z okienka i zakończyła sprawę, mówiąc,
cytuję: „Wynocha”.
I wreszcie siedzimy w przedziale
pociągu osobowego klasy II, zdążającego nieubłaganie do Warszawy Wschodniej lub
Lublina. W sumie nieważne, i tak przesiadamy się w Koluszkach.
DRAMAT pt: „ BOLO i KRASNOLUDKI”
Akt 1. Scena 1.
Przedział pociągu osobowego II
klasy.
Osoby:
Dwie panie z Warszawy (przy czym
jedna z nich bardzo lubi chłopców i dziewczynki),
Piękna nieznajoma i druga
nieznajoma, lecz już nie tak piękna.
Miejsce centralne zajmuje Bolek
J-23
Bolek: Ładną mamy zimę tej jesieni
I pani z W-wy: Jest pan bardzo miłym i skromnym młodym człowiekiem.
B: A wie pani, u nas w Zoo to są pawiany, które mają
wytarte du…ręce, jak nie przymierzając obleśni….(cenzura współczesnej
poprawności politycznej), chociaż nie jestem
rasistą.
Piękna nieznajoma: ?????????????????????????????
B: Jeśli pani chce zobaczyć pawiana, to niech pani spojrzy
na mojego kolegę, który ma piękne nogi.
I p. z W.: Ze mnie, to wy się możecie śmiać. Ja to już swoje
przeżyłam.
B: Niech pani nie opowiada głodnych kawałków. Ja dałbym
pani tylko dwadzieścia dwa lata... (na stronie) do setki.
I p. z W.: Zawsze lubiłam i lubię młodych chłopców.
B: A dziewczynki?
I p. z W.: Także lubię.
B: A co pani sądzi o konflikcie egipsko-izraelskim?
I p. z W.: Ja tam panie stara kobieta, na polityce się nie znam.
B: A wie pani, ja to w dzieciństwie chciałem zostać
księdzem…albo harcerzem.
I p. z W: Coś podobnego!
B: No widzi pani, jakie to życie okrutne. Na przykład mój
kolega Mietek, którego cenię
za prostotę…
Mietek: Won z łapami!
B: No widzi pani, jaki on prosty i szczery. Mógł mi
powiedzieć „Bo ci dam w ryj”…
A w ogóle, to gdybym był
bardziej śmiały, zdjąłbym podkoszulkę.
Na razie kończę, bo muszę iść
zapalić.(Krawiec)
Mietek przez chwilę mamrotał coś
pod nosem, przypomniało mu się i w końcu dał upust swoim uczuciom mówiąc:
„Wiecie zakochałem się w Ance O.”
KONIEC
Potrzeba 5 lat by nauczyć się mówić. I 50 by milczeć...
OdpowiedzUsuńBóg mi świadkiem,.zachowywałem powściągliwe milczenie przez 37 lat. Ale podczas ostatniego spotkania ktoś nudził:
OdpowiedzUsuńopublikuj zeszyt, opublikuj...
Pewnikiem pijany był.
OdpowiedzUsuń