W unionteksowych sal zwaliska.
Menel, którego bolą stawy,
Butelkę , co zostawia krwawy
Ślad, na ruiny ciska
U stóp mu bujne rosną trawy
Miejscami błyszczy papa śliska
Zbrojenia węzły wężowiska
Fundamentowe wsparły ławy.
Pijany, senny, zadumany,
Skronie do zimnej tuli ściany,
Bo mu się w trzewiach wino burzy.
Cisza, jak dobrze, że się nikt nie wtrąca.
Mówiłem: „ decho próchniejąca,
Wiśniowe trzeba było brać, nie z róży”
W MANUFAKTURZE
W oknach blaszaka, jak w
krysztale,Odbić unoszą się granity,
Manufaktury plac spowity
W niepoliczone tłumu fale.
Tutaj robiło się perkale,
Krosna pas tkały srebrnolity,
Druku spływały nań błękity.
Było – minęło. Próżne żale.
W zaułku Menel ściska skronie
Obraz mu jakiś w głowie płonie,
Ciekawe, co ta wizja wróży…
A w niej na jawie, czy też we śnie,
Aktora umysł toczą pleśnie,
Lindy, co łodzian godność burzy.
NA ZŁOMOWISKU
Jęki, chrapania, rzępolenia,
Źródło i cel ich niewiadomy.
Bezmiar żelastwa, rdzawe złomy,
Roślina tu nie rzuca cienia.
Zgniatarka nicość rozprzestrzenia,
Jak trynidadzki smok łakomy,
Rozbija cząstki na atomy,
Świśnie - wyciśnie sok z kamienia.
A między wraki, między szroty
wpadł Mały Książę, co z tęsknoty
Usycha do czerwonej róży.
Obok rzucony w stertę śmieci
gruby baobab brzuchem świeci.
Ale się Książę zaraz wkurzy…
W ŁAGIEWNIKACH
Wiosna to pora do biegania,
Ptaki niedługo zaczną lęgi…
Płuca ściskają jakby cęgi,
A w skroniach dziwne świergotania.
Od Arturówka idą grania:
To disco – polo straszne dźwięki
Płyną po lesie, co mech miękki
Przyciąga głowę do posłania.
Lecz zwolna cichną te odgłosy,
Kiedy oddalasz się od szosy,
Biegnącej prosto, hen, do Stróży.
A pompka twoja, tłoczno-ssąca
O żebra coraz wolniej trąca.
Cisza i spokój. Żadnej burzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz