środa, 26 października 2016

Zakupy z Mamusią 1

Ja chyba upadnę- po raz setny jęknęła Mamusia.

- Niech Mamusia przytrzyma się wózka, on Mamusię sam poprowadzi. Co i gdzie kupujemy?
- Pójdziemy do mojej pani sklepowej, zawsze u niej robię zakupy, jest dla mnie taka miła.
Weszliśmy do małego sklepiku, przed którym wystawione były skrzynki z warzywami i owocami.
Sklepowa nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia.
Mamusia rozpływa się w uśmiechach i prosi:
- Kochana, proszę mąkę, cukier i sól. Po kilogramie. Olej jest jaki?
- Kujawski, Bartek, Wielkopolski…dać? – sklepowa nabija na kasę poprzednie produkty.
- Tak, ten płaski. (Wielkopolski jest w spłaszczonej butelce)
- ojej, nie tak szybko, myli mi się, nie wiem, czy nabiłam sól, czy nie.
Ja: - nabiła Pani, prosimy o olej Wielkopolski.
Mamusia: - Proszek do pieczenia i zapachy. Jakie są?
Sklepowa nurkuje pod ladą – waniliowy
- A śmietankowy?
- Nie- wynurzona na powierzchnię  paniusia nabija na kasę: - proszek: stuk, stuk, stuk.
Zapach: stuk, stuk, stuk.
- Czy to jest Dr Oetker?- mamusia jest dociekliwa.
- Tak.
Ja jednak widzę, że proszek to Delecta, więc mówię: - proszek to Delecta, nie bierzemy.
Kiedyś długo rozmawialiśmy o proszkach do pieczenia i Mamusia zapewniała mnie, że nie używa nigdy żadnego innego proszku do pieczenia, oprócz Dr Oetkera.
-Może być Delecta – Mamusia chce być miła dla sklepowej, ale ja wiem, że będziemy i tak musieli iść do innego sklepu po Dr Oetkera.
- Nie, dziękujemy, nie bierzemy proszku – jestem nieugięty.
- Ale ja już nabiłam na kasę! – z naciskiem powiedziała coraz mniej sympatyczna Sklepowa.
- Dobrze, weźmiemy ten – Mamusia ze sztucznym uśmiechem próbuje podlizać się Sklepowej.
- To pani wycofa, jest taka możliwość, prawda?- cedzę przez zaciśnięte zęby.
- Mogę skasować, ale będę musiała wprowadzić wszystko od nowa.
- No to pani wprowadzi. – Obraziłem Majestat, widzę po jej minie.
Mamusia ratuje sytuację, jak może – Weźmiemy ten proszek (miły uśmiech do Sklepowej Hetery)
A do mnie, półgębkiem: - zamknij się, bo cię kopnę w dupę!
Ciekawe jak, przy jej bolącej nodze?
- Niech mama nie daje się szantażować! – krzyczę wkurzony.
- Co, ja szantażuję? - syczy sklepowa -  80 groszy, dobrze,  moja strata.
Mamusia pojednawczo: - Pani da ten proszek.
Wściekła Sklepowa: - Nie!

26.10.2016

Tego samego dnia:
 tak mi się zebrało, a potem byliśmy w rybnym i Mama mówi: Są matjasy? Są. To pan da cztery takie grube. Sprzedawca ładuje do folii cztery grube płaty śledziowe, ale ja jestem dobrze rozgrzany po utarczce ze Sklepową i wrzeszczę: Co mi pan tu takie chude daje? Z głodu padły, czy co? Mamusia nie łapie mojego dowcipu i czerwona tłumaczy się obcemu facetowi, że syn idiota.

Minęły 2 tygodnie. Robię zakupy dla M. , ale niestety sam. A może stety?
Idę do miłej sklepowej (nie poznała mnie) i proszę proszek do pieczenia.
Czekam, aż nabije na kasę.
- Ale to nie drOetker, nie biorę!- wypowiadam szybko wyuczoną kwestię i uciekam, żeby nie zostać zabitym.

1 komentarz: