Ja chyba upadnę- po raz setny jęknęła Mamusia.
- Niech Mamusia przytrzyma się wózka, on Mamusię sam
poprowadzi. Co i gdzie kupujemy?
- Pójdziemy do mojej pani sklepowej, zawsze u niej robię
zakupy, jest dla mnie taka miła.
Weszliśmy do małego sklepiku, przed którym wystawione
były skrzynki z warzywami i owocami.
Sklepowa nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia.
Mamusia rozpływa się w uśmiechach i prosi:
- Kochana, proszę mąkę, cukier i sól. Po kilogramie. Olej
jest jaki?
- Kujawski, Bartek, Wielkopolski…dać? – sklepowa nabija
na kasę poprzednie produkty.
- Tak, ten płaski. (Wielkopolski jest w spłaszczonej
butelce)
- ojej, nie tak szybko, myli mi się, nie wiem, czy
nabiłam sól, czy nie.
Ja: - nabiła Pani, prosimy o olej Wielkopolski.
Mamusia: - Proszek do pieczenia i zapachy. Jakie są?
Sklepowa nurkuje pod ladą – waniliowy
- A śmietankowy?
- Nie- wynurzona na powierzchnię paniusia nabija na kasę: - proszek: stuk,
stuk, stuk.
Zapach: stuk, stuk, stuk.
- Czy to jest Dr Oetker?- mamusia jest dociekliwa.
- Tak.
Ja jednak widzę, że proszek to Delecta, więc mówię: -
proszek to Delecta, nie bierzemy.
Kiedyś długo rozmawialiśmy o proszkach do pieczenia i
Mamusia zapewniała mnie, że nie używa nigdy żadnego innego proszku do pieczenia,
oprócz Dr Oetkera.
-Może być Delecta – Mamusia chce być miła dla sklepowej,
ale ja wiem, że będziemy i tak musieli iść do innego sklepu po Dr Oetkera.
- Nie, dziękujemy, nie bierzemy proszku – jestem nieugięty.
- Ale ja już nabiłam na kasę! – z naciskiem powiedziała
coraz mniej sympatyczna Sklepowa.
- Dobrze, weźmiemy ten – Mamusia ze sztucznym uśmiechem
próbuje podlizać się Sklepowej.
- To pani wycofa, jest taka możliwość, prawda?- cedzę
przez zaciśnięte zęby.
- Mogę skasować, ale będę musiała wprowadzić wszystko od
nowa.
- No to pani wprowadzi. – Obraziłem Majestat, widzę po
jej minie.
Mamusia ratuje sytuację, jak może – Weźmiemy ten proszek
(miły uśmiech do Sklepowej Hetery)
A do mnie, półgębkiem: - zamknij się, bo cię kopnę w dupę!
Ciekawe jak, przy jej bolącej nodze?
- Niech mama nie daje się szantażować! – krzyczę wkurzony.
- Co, ja szantażuję? - syczy sklepowa - 80 groszy, dobrze, moja strata.
Mamusia pojednawczo: - Pani da ten proszek.
Wściekła Sklepowa: - Nie!
26.10.2016
Tego samego dnia:
tak mi się zebrało, a potem byliśmy w rybnym i Mama mówi: Są matjasy? Są. To pan da cztery takie grube. Sprzedawca ładuje do folii cztery grube płaty śledziowe, ale ja jestem dobrze rozgrzany po utarczce ze Sklepową i wrzeszczę: Co mi pan tu takie chude daje? Z głodu padły, czy co? Mamusia nie łapie mojego dowcipu i czerwona tłumaczy się obcemu facetowi, że syn idiota.
Minęły 2 tygodnie. Robię zakupy dla M. , ale niestety sam. A może stety?
Idę do miłej sklepowej (nie poznała mnie) i proszę proszek do pieczenia.
Czekam, aż nabije na kasę.
- Ale to nie drOetker, nie biorę!- wypowiadam szybko wyuczoną kwestię i uciekam, żeby nie zostać zabitym.
Tego samego dnia:
tak mi się zebrało, a potem byliśmy w rybnym i Mama mówi: Są matjasy? Są. To pan da cztery takie grube. Sprzedawca ładuje do folii cztery grube płaty śledziowe, ale ja jestem dobrze rozgrzany po utarczce ze Sklepową i wrzeszczę: Co mi pan tu takie chude daje? Z głodu padły, czy co? Mamusia nie łapie mojego dowcipu i czerwona tłumaczy się obcemu facetowi, że syn idiota.
Minęły 2 tygodnie. Robię zakupy dla M. , ale niestety sam. A może stety?
Idę do miłej sklepowej (nie poznała mnie) i proszę proszek do pieczenia.
Czekam, aż nabije na kasę.
- Ale to nie drOetker, nie biorę!- wypowiadam szybko wyuczoną kwestię i uciekam, żeby nie zostać zabitym.
Dowcipniś jak zawsze
OdpowiedzUsuń