wtorek, 11 października 2016

Jak ja muszę kochać robienie wina!

   Zmywając podłogę po raz trzeci takie mi się nasunęły myśli do głowy.  Głowa blisko podłogi, to
 i  mózg ukrwiony, stąd nagle olśnienie:
Ja to muszę kochać to robienie wina o 23.30, kiedy odkrywam, ze winogrona z działki podstępnie chcą się pokryć pleśnią, a nie czekać do weekendu, kiedy będę miał czas je przerobić.
A zaczęło się w zeszłą sobotę. Okiem starego Vito Corleone oceniłem moje winogrona wiszące na gałęziach i  stwierdziłem, że czas najwyższy na winobranie.  Cztery wiadra, hm, trochę mniej niż w zeszłym roku, za to są mniej słodkie.
Odwozimy teściową do domu, na rynku kupujemy duży bochenek chleba i dynię - potwora.
Waży prawie dziesięć kilo, ale żona się zarzeka, że przerobi. Wóz pochyla się złowieszczo na bok, bo ponadto kupiliśmy w OBI na Teofilowie nową umywalkę ceramiczną dla teściowej. Wsiadamy do wozu, załoga w komplecie i nagle nieoczekiwany cios; Pedał od sprzęgła wpada do podłogi, silnik gaśnie z nieprzyjemnym szarpnięciem, a spod podwozia zaczyna wyciekać płyn od wspomagania.
   Unoszę ręce do nieba z okrzykiem: Znowu?!!! Za co? Ostatnio nie grzeszyłem zanadto.
Dzwonię do brata, prosząc o holowanie. Niestety, brat zaczął już "oglądać" mecz z Danią, chociaż jest dopiero 18.00. Bratanek z Wrocławia miał być w Łodzi, ale nie przyjechał. Syn we Francji...
Znikąd pomocy.
Ładujemy zakupy i winogrona do taksówki i wracamy do domu.
W domu, ze złości, miażdżę wiadro za wiadrem winogron, dodając złośliwie enzymu, który dodatkowo rozpuści ściany komórkowe owoców, żeby wydobyć z nich maksimum zapachu, koloru i (kwaśnego) smaku.
Minęły trzy dni. Samochód naprawiony, spokój, cisza. Mecz z Armenią. Wygraliśmy Hurra!
Ach zerknę do moich winogron...
Zgroza, w jednym wiadrze pojawiły się pierwsze oznaki zepsucia: Chwytam więc garnki i gotuję pulpę owocową, by pozbawić ją jadów  i spasteryzować. Pozostałe owoce przepuszczam przez maszynkę z lat 50- tych XX w , taką staroświecką na korbelkę, aby otrzymać ( za przeproszeniem) moszcz.
I własnie tuż przed północą zakończyłem wyciskanie soku, napełniłem balon ok. 16 litrami ciemnego moszczu. Pozostało tylko sprzątanie tego straszliwego pobojowiska, które powstało w  kuchni.
   A w Biedronce można kupić pijalne wino z Portugalii juz za 9.99! Czy to ma sens?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz