piątek, 1 lutego 2019

Wystawa "Papier łączy" - recenzja

   Siedziałem spokojnie w domu, spożywając sajgonki owinięte w papier ryżowy. Pogryzałem do tego papierówki i grzebałem w papierzyskach. Sięgnąłem do papierośnicy z papier-mache, imitującej złoto. Zapaliłem papierosa i nagle...

- Ja pierpapier! - wyrwało mi się z ust przekleństwo.
   Przypomniało mi się, że Swieta zapraszała na wystawę.
Kurczę, gdzieś to zapisałem, na jakimś papierku. Jest! Galeria Ogród Sztuki w Konstantynowie Łódzkim. Wernisaż wystawy zatytułowanej "Papier łączy" i to dziś 31 stycznia!
   A może nie iść? No nie. Być albo nie być na wystawie, to taki papierek lakmusowy naszej przyjaźni, która trwa już od kilkunastu lat. Ile to już będzie? Dużo, na pewno nie jest to rocznica papierowa. Nie pójść wcale, to niehonorowo. Jak mówi stare przysłowie: "Honor, jak papier, gdy raz się splami, już go nie wyczyscisz."
Nieogolony, co prawda jestem, gęba jak papier ścierny, ale co tam, jechać trzeba. Wezmę tylko papiery od auta i trochę tego, no papieru, bo burczy mi w brzuchu...
- Pa, Pierr - rzekłem z francuska do brata Piotra i ruszyłem w drogę.
   Na miejscu nawiązałem łączność z autorkami wystawianych dzieł, Agnieszką Andruszkiewicz
i Swietłaną Chadżynow. Za pomocą papieru, oczywiście, aby nawiązać do tematu wystawy.
Zastanowiło mnie ciekawe spostrzeżenie i wysnułem pewną tezę, która brzmi:
Ilość prac przedstawionych na wystawie jest odwrotnie proporcjonalna do wzrostu artystek.
   Swieta pokazała, że papier jest cierpliwy i wszystko przyjmie. Dotyczyło to barwionego w masie papieru czerpanego, wzbogaconego o dodatki, nierzadko krawieckie, jak np w pracy "Wyszywanki mojej mamy". Bogaty świat dziewczęcych uczuć oraz zainteresowania rybołówstwem dalekomorskim, uzewnętrznił się w cyklu "Latająca ryba", który wstrząsnął mną swoim freudowskim przesłaniem. Proekologiczna postawa S.Chadżynowej najpełniej została wyrażona w dyptyku zatytułowanym "Błonie". Symboliczne umieszczenie ścinków gazetowych (?) na szarej płaszczyźnie
łąki, sugeruje samotność człowieka zamkniętego w kokonie szarzyzny życia, żeby nie rzec mocniej:
błonie, oddzielającej nas od kolorowego świata pragnień i marzeń.
   Agnieszka Andruszkiewicz to artystka poszukująca. Kilka prac z papieru czerpanego,
w tym znakomita praca "Studium w szkarłacie", nie wyczerpuje jej energii do pokazania tego, co niewyrażalne. Obok niebiesko żółta kompozycja, nazwy nie pamiętam, ale wibruje pozytywnymi emocjami.
Cudowne papierowe muszle zdradzają biegłość w sztuce origami, przebiegle szumiąc o dalekich morzach, piasku, palmach. (I jeszcze o tym, że muszę zatankować na stacji"Shell").
Ulotność wrażeń i przeżyć sugerują przestrzenne prace wykonane z bibułki papierosowej, a brak tytoniu  wstrząsa do głębi, zwłaszcza w galerii, gdzie nie wolno palić.
A obok praca "Dymek"! Gryząca ironia.
   Poczułem się wyczerpany, pusty jak papier zwinięty w rurkę. Całe szczęście, że na sali znajdowała się pani doktor, a nawet dwie (obie panie posiadają te zaszczytne tytuły), więc na pomoc i pociechę duchową nie czekałem długo. Także poczęstunek był pokrzepiający.
Polecam obejrzenie wystawy "Papier łączy" w konstantynowskim Ogrodzie Sztuki, ul. Jana Pawła II 19, do końca marca 2019 roku.










2 komentarze:

  1. Panie Jacku, pięknymi oczyma Pan Patrzy na świat :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Autor recenzji w nachalny sposób reklamuje potrawy kuchni azjatyckiej baru MEKONG ul. Piłsudskiego 39 tel. 42 674 64 51. Dostarczamy potrawy również do domu. Płatne tylko gotówką.

    OdpowiedzUsuń