Wieczorem
zacząłem wstawać, napiłem się w końcu i poczułem głód.
Noga mnie nie
bolała, za to gardło i szyja.
Założyłem domową
piżamę zapinaną na guziki, trochę za ciasną, guziki napięte jak sytuacja w
Polsce. Nie mogłem już słuchać tego, co wygadywali pacjenci z mojej sali.
Słyszałem ich nawet mimo wciśniętych w uszy słuchawek. Co za prymitywne typy. Spać się chce, ale…
Przejdę
się trochę.
Sklepik o tej porze już zamknięty. Zdaje mi się, że
na parterze widziałem jakiś automat, może zjem chociaż batona.
Windy w hallu
były dwie, jedna stara z odsuwaną kratą, chyba montowana podczas budowy
szpitala, a druga nowoczesna, błyszcząca anodowanym aluminium. Dziwne, że
zatrzymano takiego starocia, może zabrakło pieniędzy na remont.? A, przejadę
się antykiem , co mi tam. Lubię starocie.
Zasunąłem kratę,
zaczepiając odstającą kieszenią szlafroka o grube śruby.
Zatoczyłem się
na panel z guzikami i nacisnąłem wszystkie trzy naraz i jeszcze ten w dół.
Winda trzęsąc
się i zgrzytając ruszyła z miejsca. Minęła parter, zjechała do piwnic, lecz
wcale się nie zatrzymała. Pogrążała się w betonowym szybie i jechała wciąż w dół!
Przypadkiem
odkryłem, jak dostać się do legendarnych podziemi zbudowanych przez Niemców w czasie wojny. Podobno
przeprowadzano tam eksperymenty na ludziach, pod przykrywką szpitala dla
rekonwalescentów rannych na froncie wschodnim.
Długi betonowy
korytarz oświetlony lampami w drucianych osłonach doprowadził mnie do jakiegoś
większego pomieszczenia. Zza ciężkich drzwi z wielkim stalowym kołem
dobiegały odgłosy cichej muzyki.
Przez szparę
ujrzałem pokój, z całą ścianą wypełnioną monitorami. Na półce stało stare radio
Telefunken, które nadawało piosenki zespołu Berlin Comedian Harmonist, jak
sądzę.(https://www.youtube.com/watch?v=-ey9wYTOgew)
Za konsolą pełną przycisków i światełek siedział, a właściwie półleżał,
rozwalony żołnierz w rozpiętym czarnym
mundurze SS.
I wtedy
zaburczało mi głośno w brzuchu.
- Gunter ist Sie?
Co tak długo? – rzucił nie odwracając głowy.
Nie było sensu
dłużej się ukrywać.
- Ja, Herr
Hauptman – szczeknąłem służbiście, stuknąłem kapciami w pozycji „baczność” i
wyprężyłem pierś/brzuch. Naprężony guzik opiętej piżamy oderwał się z hukiem
wystrzału i trafił zaskoczonego SS-mana w oko.
Wrzasnął
komicznie z bólu, a ja nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, spowodowałem istną
kanonadę pozostałych urywających się guzików.
SS-man osunął
się podziurawiony jak sito, czy też durszlak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz