czwartek, 26 maja 2016

SZPITAL KRUK PO RAZ DRUGI cz.2

  Wieczorem zacząłem wstawać, napiłem się w końcu i poczułem głód.

Noga mnie nie bolała, za to gardło i szyja.
Założyłem domową piżamę zapinaną na guziki, trochę za ciasną, guziki napięte jak sytuacja w Polsce. Nie mogłem już słuchać tego, co wygadywali pacjenci z mojej sali. Słyszałem ich nawet mimo wciśniętych w uszy słuchawek. Co za prymitywne  typy. Spać się chce, ale…
     Przejdę się trochę.
Sklepik o tej porze już zamknięty. Zdaje mi się, że na parterze widziałem jakiś automat, może zjem chociaż batona.
Windy w hallu były dwie, jedna stara z odsuwaną kratą, chyba montowana podczas budowy szpitala, a druga nowoczesna, błyszcząca anodowanym aluminium. Dziwne, że zatrzymano takiego starocia, może zabrakło pieniędzy na remont.? A, przejadę się antykiem , co mi tam. Lubię starocie.
Zasunąłem kratę, zaczepiając odstającą kieszenią szlafroka o grube śruby.
Zatoczyłem się na panel z guzikami i nacisnąłem wszystkie trzy naraz i jeszcze ten w dół.
Winda trzęsąc się i zgrzytając ruszyła z miejsca. Minęła parter, zjechała do piwnic, lecz wcale się nie zatrzymała. Pogrążała się w betonowym szybie  i jechała wciąż w dół!
Przypadkiem odkryłem, jak dostać się do legendarnych podziemi zbudowanych przez  Niemców w czasie wojny. Podobno przeprowadzano tam eksperymenty na ludziach, pod przykrywką szpitala dla rekonwalescentów rannych na froncie wschodnim.
Długi betonowy korytarz oświetlony lampami w drucianych osłonach doprowadził mnie do jakiegoś większego pomieszczenia. Zza ciężkich drzwi z wielkim stalowym kołem dobiegały  odgłosy cichej muzyki.
Przez szparę ujrzałem pokój, z całą ścianą wypełnioną monitorami. Na półce stało stare radio Telefunken, które nadawało piosenki zespołu Berlin Comedian Harmonist, jak sądzę.(https://www.youtube.com/watch?v=-ey9wYTOgew)
 Za konsolą pełną przycisków i światełek siedział, a właściwie półleżał, rozwalony żołnierz w  rozpiętym czarnym mundurze SS.
I wtedy zaburczało mi głośno w brzuchu.
- Gunter ist Sie? Co tak długo? – rzucił nie odwracając głowy.
Nie było sensu dłużej się ukrywać.
- Ja, Herr Hauptman – szczeknąłem służbiście, stuknąłem kapciami w pozycji „baczność” i wyprężyłem pierś/brzuch. Naprężony guzik opiętej piżamy oderwał się z hukiem wystrzału i trafił zaskoczonego SS-mana w oko.
Wrzasnął komicznie z bólu, a ja nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, spowodowałem istną kanonadę pozostałych urywających się  guzików.

SS-man osunął się podziurawiony jak sito, czy też durszlak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz