Pojechaliśmy z bratem na
grzyby, w lasy za Gostyninem.
- Przymrozków nie było, deszcz padał, może będą? – z nadzieją w głosie
rzekł brat.
- Może… Podobno koło Tomaszowa są, więc może będą i tu – mój optymizm
był równie wielki.
Zatrzymaliśmy samochód na leśnej drodze. Dzień był mglisty,
bezsłoneczny.
- Żeby nie zabłądzić, idziemy prosto przez ten wysoki las, od tego
miejsca, do … zerknął na zegarek… do dziesiątej.
-
Czasoprzestrzeń a la polonaise –uśmiechnąłem się do wspomnień – zupełnie jak
w wojsku.
Szeroko
rozkraczony kapral upajał się swoim dowcipem:
„sierściuchy
jebane, dziś poznacie pojęcie czasoprzestrzeni. Będziecie zamiatać liście,
od
końca budynku kompanii, aż do obiadu.”
A
jesień była piękna tego roku. Liście opadały majestatycznie, szczególnie intensywnie
na dopiero co zamieciony chodnik, budząc nieprzyjemne uczucie bezsiły i
daremności podjętych wysiłków.
Lubię
las, tu zamiatać nie trzeba. Niektórzy przywożą do niego wręcz wory śmieci, by
poczuć się jak w domu, czyli na własnych śmieciach.
O
właśnie, w gęstniejącej mgle dostrzegłem ledwo widoczne ludzkie sylwetki,
wywalające wielkie wory z samochodu-sanitarki. Z jednego rozprutego worka
sterczała ludzka noga…
- Hej, co
robicie? Tak nie wolno!- krzyknąłem.
Nie zdążyłem się obrócić, gdy jeden z osobników zaszedł mnie z boku i znienacka wbił mi w szyję igłę strzykawki.
Nie zdążyłem się obrócić, gdy jeden z osobników zaszedł mnie z boku i znienacka wbił mi w szyję igłę strzykawki.
Ble, ble – dodałem tylko dla podkreślenia wagi
słów, zanim straciłem przytomność.
Ocknąłem
się leżąc na szpitalnym łóżku. Niecały rok i koszmar powrócił!
-
Gdzie ja jestem? – spytałem leżącego obok sąsiada.
-
Kraaa! – rozdarł się znienacka – Kraaa!
KRUK
– szpital widmo, zagubiony gdzieś w nieprzebytych gostynińskich lasach. Równie
mityczny, jak Avalon, taka sama magiczna mgła spowija zrujnowane pawilony,
które miejscowi omijają szerokim łukiem.
Spociłem
się ze strachu. Czytałem gdzieś o prowadzonych tam ponoć eksperymentach medycznych. W czasie
wojny, Niemcy, biorąc przykład z Frankensteina, próbowali stworzyć w Kruku
nadczłowieka. Potem komuniści – homo sovieticusa. Po transformacji ustrojowej,
na
żywym organizmie gospodarki, eksperymentowali Balcerowicz, Kołodko i Belka.
Co
tu się teraz wyprawia? Wszczepianie implantów z relikwii JPII, wywołujących
fanatyczną miłość do PiSu?
Sympatię
dla Kaczyńskiego, podziw dla Macierewicza,
szacunek dla Pawłowicz? NIEEE!
Kiedy
do sali weszło trzech niewysokich facetów o szarozielonej skórze i wielkich
oczach, odetchnąłem z ulgą, aż poruszyła się firanka w oknie.
KOSMICI.
Na
szczęście!
Jeden
był nieco podobny do Jarka i poczułem do niego instynktowną niechęć. Najwyższy
nosił czarne wąsy, trochę dziwne u Obcego, ale niech tam.
Trzeci
uspokajająco zagdakał i przyrządem podobnym do krótkiego pogrzebacza zaczął
wodzić nad moim ciałem. Zapiszczało w okolicach nóg – wiem, wiem, mam tam
drobny feler.
Żylaki
– powiedziałem głośno – ŻYLAKI, ŻULU ŻAŁOSNY – to było już skierowane do kosmicznego
Kaczora – POWTÓRZ!
Czernousow
,na migi, kazał mi się odwrócić i pochylić.
A
więc to prawda o tych kosmicznych badaniach
„per rectum”… pomyslałem z rozpaczą
Na
szczęście nie doszło do penetracji, ani defloracji, tylko w kręgosłup wbił mi
igłę, przez którą podał mi znieczulenie miejscowe, gad jeden.
Straciłem
władzę i czucie w nogach. No teraz o ucieczce można tylko pomarzyć.
Położyli
mnie na stole operacyjnym i coś tam zaczęli grzebać przy mojej nodze, gdacząc do siebie.
Ze zdziwieniem zauważyłem, że rozumiem o czym
mówią, a mówili tak:
…i
wczoraj byliśmy w tej nowej galerii na Neptunie i żona mówi, że potrzebuje
płaszcz, ale on kosztuje dwa i pół tysiąca solarów. To ja jej mówię…
Przytrzymaj mi tu hakiem, kurwa! Tu. I
weź ten palec, bo nie mogę… Dobra.
To
ja jej mówię, kup sobie, ale tańszych nie ma? A ona…
Wsadź głębiej, głębiej, o tak, a
teraz ciągnij powoli…
A
ona- nie, bo w Moonari taki sam kosztuje trzy tysie, więc się ciesz. Cieszyłem
się, szczególnie, że nie było jej rozmiaru, a ona…
Zobacz jaki duży, takiego jeszcze nie
widziałem, ciągnij mocno.
A
ona ciągnie mnie jeszcze do B&C i tam ja kupiłem sobie spodnie, a ona nic.
Tylko
w domu patrzę…
O żesz ty, jakie farfocle na dole,
obetnij je i podwiąż…
Patrzę,
a tam dziura w nogawce, a ja oderwałem cenę i
wyrzuciłem do kosza. Więc grzebię w koszu i spod skórki od nabana
wyciągam rozmiękłą cenę, wracam do sklepu, a sprzedawczyni mi mówi…
Trzymaj to obrzydlistwo! ( dźwięk
naprężanej i pękającej gumy- flafft!) Łap cholerę, bo nam tu wszystko zapaprze
i trzeba będzie znów myć sufit.
Mówi,
że one wszystkie miały taki feler i daje 30% upustu, to poszliśmy jeszcze na
pizzę galaktica z marynowanymi pertuberancjami, mówię ci skalpel lizać!
No
koniec. Siostro, żyły nawinąć na kłębek, przydadzą się do przeszczepów.
Zaszyjcie
to, a jak wam nici zostanie, to zacerujcie mi te spodnie z przeceny he, he, he.
I
to właściwie wszystko. Zostałem zoperowany przez kosmitów – wolontariuszy,
którzy za darmo leczą prymitywnych przedstawicieli trzeciego wszechświata i
płatają im niekiedy niewyszukane figle.
Ocknąłem
się na skraju lasu w białej szpitalnej koszuli, wiązanej na karku i figlarnie
rozciętej aż do gołej dupy. Z mgły wynurzył się mój brat w stroju identycznym,
jak mój, też świecąc nieopaloną częścią ciała.
Ha,
w końcu żylaki to przypadłość rodzinna!
Trzeba to wyjasnić.
OdpowiedzUsuńAgent Mulder - archiwum X
Co tu wyjasniać. W stan spoczynku posłac władze miasta Gostynina
OdpowiedzUsuń