sobota, 24 października 2015

Uwaga na Obcych.

   Pojechaliśmy z bratem na grzyby, w lasy za Gostyninem.

- Przymrozków nie było, deszcz padał, może będą? – z nadzieją w głosie rzekł brat.
- Może… Podobno koło Tomaszowa są, więc może będą i tu – mój optymizm był równie wielki.
Zatrzymaliśmy samochód na leśnej drodze. Dzień był mglisty, bezsłoneczny.
- Żeby nie zabłądzić, idziemy prosto przez ten wysoki las, od tego miejsca, do … zerknął na zegarek… do dziesiątej.
- Czasoprzestrzeń a la polonaise –uśmiechnąłem się do wspomnień – zupełnie jak w  wojsku.
Szeroko rozkraczony kapral upajał się swoim dowcipem:
 „sierściuchy jebane, dziś poznacie pojęcie czasoprzestrzeni. Będziecie zamiatać liście,
od końca budynku kompanii, aż do obiadu.”
A jesień była piękna tego roku. Liście opadały majestatycznie, szczególnie intensywnie na dopiero co zamieciony chodnik, budząc nieprzyjemne uczucie bezsiły i daremności podjętych wysiłków.
   Lubię las, tu zamiatać nie trzeba. Niektórzy przywożą do niego wręcz wory śmieci, by poczuć się jak w domu, czyli na własnych śmieciach.
O właśnie, w gęstniejącej mgle dostrzegłem ledwo widoczne ludzkie sylwetki, wywalające wielkie wory z samochodu-sanitarki. Z jednego rozprutego worka sterczała ludzka noga…      
 - Hej, co robicie? Tak nie wolno!- krzyknąłem.  
                                                                                     Nie zdążyłem się obrócić, gdy jeden z osobników zaszedł mnie z boku i znienacka wbił mi w szyję igłę strzykawki. 
Ble, ble – dodałem tylko dla podkreślenia wagi słów, zanim straciłem przytomność.

   Ocknąłem się leżąc na szpitalnym łóżku. Niecały rok i koszmar powrócił!
- Gdzie ja jestem? – spytałem leżącego obok sąsiada.
- Kraaa! – rozdarł się znienacka – Kraaa!
KRUK – szpital widmo, zagubiony gdzieś w nieprzebytych gostynińskich lasach. Równie mityczny, jak Avalon, taka sama magiczna mgła spowija zrujnowane pawilony, które miejscowi omijają szerokim łukiem.
Spociłem się ze strachu. Czytałem gdzieś o prowadzonych tam  ponoć eksperymentach medycznych. W czasie wojny, Niemcy, biorąc przykład z Frankensteina, próbowali stworzyć w Kruku nadczłowieka. Potem komuniści – homo sovieticusa. Po transformacji ustrojowej,
na żywym organizmie gospodarki, eksperymentowali   Balcerowicz, Kołodko i Belka.
Co tu się teraz wyprawia? Wszczepianie implantów z relikwii JPII, wywołujących fanatyczną miłość do PiSu?
Sympatię dla Kaczyńskiego, podziw dla Macierewicza,  szacunek dla Pawłowicz?  NIEEE!

Kiedy do sali weszło trzech niewysokich facetów o szarozielonej skórze i wielkich oczach, odetchnąłem z ulgą, aż poruszyła się firanka w oknie.
KOSMICI.
Na szczęście!
Jeden był nieco podobny do Jarka i poczułem do niego instynktowną niechęć. Najwyższy nosił czarne wąsy, trochę dziwne u Obcego, ale niech tam.
Trzeci uspokajająco zagdakał i przyrządem podobnym do krótkiego pogrzebacza zaczął wodzić nad moim ciałem. Zapiszczało w okolicach nóg – wiem, wiem, mam tam drobny feler.
Żylaki – powiedziałem głośno – ŻYLAKI, ŻULU ŻAŁOSNY – to było już skierowane do kosmicznego Kaczora – POWTÓRZ!
Czernousow ,na migi, kazał mi się odwrócić i pochylić.
A więc to prawda o tych kosmicznych badaniach  „per rectum”… pomyslałem z rozpaczą
Na szczęście nie doszło do penetracji, ani defloracji, tylko w kręgosłup wbił mi igłę, przez którą podał mi znieczulenie miejscowe, gad jeden.
Straciłem władzę i czucie w nogach. No teraz o ucieczce można tylko pomarzyć.
Położyli mnie na stole operacyjnym i coś tam zaczęli  grzebać przy mojej nodze, gdacząc do siebie.

   Ze zdziwieniem zauważyłem, że rozumiem o czym mówią, a mówili tak:
…i wczoraj byliśmy w tej nowej galerii na Neptunie i żona mówi, że potrzebuje płaszcz, ale on kosztuje dwa i pół tysiąca solarów. To ja jej mówię…
Przytrzymaj mi tu hakiem, kurwa! Tu. I weź ten palec, bo nie mogę… Dobra.
To ja jej mówię, kup sobie, ale tańszych nie ma? A ona…
Wsadź głębiej, głębiej, o tak, a teraz ciągnij powoli…
A ona- nie, bo w Moonari taki sam kosztuje trzy tysie, więc się ciesz. Cieszyłem się, szczególnie, że nie było jej rozmiaru, a ona…
Zobacz jaki duży, takiego jeszcze nie widziałem, ciągnij mocno.
A ona ciągnie mnie jeszcze do B&C i tam ja kupiłem sobie spodnie, a ona nic.
Tylko w domu patrzę…
O żesz ty, jakie farfocle na dole, obetnij je i podwiąż…
Patrzę, a tam dziura w nogawce, a ja oderwałem cenę i  wyrzuciłem do kosza. Więc grzebię w koszu i spod skórki od nabana wyciągam rozmiękłą cenę, wracam do sklepu, a sprzedawczyni mi mówi…
Trzymaj to obrzydlistwo! ( dźwięk naprężanej i pękającej gumy- flafft!) Łap cholerę, bo nam tu wszystko zapaprze i trzeba będzie znów myć sufit.
Mówi, że one wszystkie miały taki feler i daje 30% upustu, to poszliśmy jeszcze na pizzę galaktica z marynowanymi pertuberancjami, mówię ci skalpel lizać!
No koniec. Siostro, żyły nawinąć na kłębek, przydadzą się do przeszczepów.
Zaszyjcie to, a jak wam nici zostanie, to zacerujcie mi te spodnie z przeceny he, he, he.

I to właściwie wszystko. Zostałem zoperowany przez kosmitów – wolontariuszy, którzy za darmo leczą prymitywnych przedstawicieli trzeciego wszechświata i płatają im niekiedy niewyszukane figle.
Ocknąłem się na skraju lasu w białej szpitalnej koszuli, wiązanej na karku i figlarnie rozciętej aż do gołej dupy. Z mgły wynurzył się mój brat w stroju identycznym, jak mój, też świecąc nieopaloną częścią ciała.

Ha, w końcu żylaki to przypadłość rodzinna! 

2 komentarze:

  1. Trzeba to wyjasnić.
    Agent Mulder - archiwum X

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tu wyjasniać. W stan spoczynku posłac władze miasta Gostynina

    OdpowiedzUsuń