30.08 CZWARTEK
Rankiem, nie budząc żony, wymykam się na targ.
Szkoda, że nie mamy kuchni, bo oferta ryb i owoców morza- bogata. Dorady, branciny, girice, kalmary, krewetki, langustyny i ośmiornice. Duże i małe. A może w takim razie zrobić coś na surowo? sushi z ośmiornicy? tatar z kalmara? zupa rybna gotowana grzałką w umywalce? Eeee...może nie. Kupuję świeży chleb, dojrzałe brzoskwinie, wielkie jak kule armatnie, figi i domowe czerwone wino.
Dzień spędzamy dosyć monotonnie, ale za to przyjemnie.
Kąpiemy się chyba z pięć razy, w przerwach biegamy robić zdjęcia tajemniczym (i malowniczym) drzwiom w murze.
Siedzimy nad morzem aż do 18 tej.
Tubylcze dzieci wielką gromadą skaczą z molo do wody.Woda ciepła, aż żal odchodzić.
Odkrywamy tajemnicę 11 krzeseł skutych łańcuchem ze stołami.
O określonej porze (ok.17.30) miejscowe starsze panie grają tu w lotto , a z pobliskiego bistro płynie kolejna rzewna piosenka.
Rankiem, nie budząc żony, wymykam się na targ.
Szkoda, że nie mamy kuchni, bo oferta ryb i owoców morza- bogata. Dorady, branciny, girice, kalmary, krewetki, langustyny i ośmiornice. Duże i małe. A może w takim razie zrobić coś na surowo? sushi z ośmiornicy? tatar z kalmara? zupa rybna gotowana grzałką w umywalce? Eeee...może nie. Kupuję świeży chleb, dojrzałe brzoskwinie, wielkie jak kule armatnie, figi i domowe czerwone wino.
Dzień spędzamy dosyć monotonnie, ale za to przyjemnie.
Kąpiemy się chyba z pięć razy, w przerwach biegamy robić zdjęcia tajemniczym (i malowniczym) drzwiom w murze.
Siedzimy nad morzem aż do 18 tej.
Tubylcze dzieci wielką gromadą skaczą z molo do wody.Woda ciepła, aż żal odchodzić.
Odkrywamy tajemnicę 11 krzeseł skutych łańcuchem ze stołami.
O określonej porze (ok.17.30) miejscowe starsze panie grają tu w lotto , a z pobliskiego bistro płynie kolejna rzewna piosenka.
O zachodzie słońca idziemy do portu na smażone kalmary prosto z rozłożonego obok łodzi grilla. Poprawiamy jeszcze doradą w w/w bistro nad brzegiem morza.
Wejście do naszego domu obrośnięte jest obficie, pod baldachimem z winorośli i kiwi (!)
stoi ława i kanapa. Z kanapy podrywa się nasz gospodarz Svjetan i zaprasza nas na następny dzień na kolację. No fajnie, sympatyczny gest.
Księżyc osiągnął pełnię i przyświeca mi, piszącemu te słowa. Aby słowa łączyły się płynnie, wspomagam proces twórczy czerwonym domowym winem po 20kn/l . Nie wiem tylko, skąd pojawiło się
Wejście do naszego domu obrośnięte jest obficie, pod baldachimem z winorośli i kiwi (!)
stoi ława i kanapa. Z kanapy podrywa się nasz gospodarz Svjetan i zaprasza nas na następny dzień na kolację. No fajnie, sympatyczny gest.
Księżyc osiągnął pełnię i przyświeca mi, piszącemu te słowa. Aby słowa łączyły się płynnie, wspomagam proces twórczy czerwonym domowym winem po 20kn/l . Nie wiem tylko, skąd pojawiło się
to gęste futro na twarzy i wystające kły ? Auuuuuu! Krwi bym się napił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz